Dopiero co skończyła się jedna porcja winogron, a przybyła następna. Tym razem fioletowa, od sąsiadki.

I tak między jednym gronem, a drugim łamię sobie głowę nad jutrzejszym występem w przedszkolu. Albowiem od poniedziałku nasze dziecię jest Bohaterem!
Taaa.. Owe bohaterowanie polega na tym, że przez pięć dni może przynosić ze sobą ulubione zabawki. A w dwa dni, ktoś z rodziny ma odstawić jakiś pokaz lub zajęcia z maluchami. Opowiedzieć o pracy, czy np zrobić szkolenie – jak Dziadek Małego wczoraj. Dziadek z zawodu behapowiec nie miał z tym żadnego problemu, gdyż szkolenia to jego żywioł. Choć dla dzieci robił takowe po raz pierwszy. Było super, bo i z przesłaniem i na wesoło wśród zagadek i wyświetlanych na projektorze bajek o nieposłusznym nakazom Donaldzie.
Niektórzy rodzice podnoszą poprzeczkę wysoko, bo i tęczę robią i muffinki z dziećmi pieką, albo lepią gliniane stwory. Wszystkich pobił też klaun zabawiający ferajnę magicznymi sztuczkami, jazdą na jednokołowym rowerze i kręcący talerzami. Z racji, że mój Mąż z pracy się nie zerwie, drugą osobą do występów mam być ja. I tak to. Jako chemik z zawodu, mam zamiar trochę o tej chemii dzieciom poopowiadać. Wyciągnęłam nawet swój biały fartuch i ochronne okulary. A żeby było ciekawie, chcę też trochę poczarować, zaprezentować jakieś chemiczne reakcje, wyprodukować coś (próby trwają), co można ze sobą zabrać do domu i pobawić się trochę kolorami..

żeby było medialnie i kusząco wizualnie..

Ale przyznaję, że stresa trochę mam, gdyż nie przepadam za publicznymi występami i nie zmienia tego fakt, że publiką będą dzieci 😉