Jeszcze przed sobotnim wyjazdem spotkałam się z koleżanką na pogaduchy, miałyśmy sobie usiąść na ławce w lesie, a wyszły nam debaty na krawężniku przy samochodzie 🙂 Synek bowiem wybrał sobie ten czas na poobiednią drzemkę. W sumie dzięki temu miałyśmy ciszę i spokój. Mogłam obejrzeć bluzki, które dla mnie przyniosła – nówki sztuki ze Stanów, których nie nosiła z racji zmiany gabarytów – jedną wybrałam dla siebie, druga poszła dla Mamy. Cieszą mnie te nowe rzeczy bardzo, po ciąży czułam tak ogromną potrzebę wymiany starej garderoby, kupienia sobie czegoś nowego i choć trochę odmiany stylu..
Idąc tym tropem poluję na wyprzedaże, na jakieś fajne kroje i kreacje, których kiedyś bym nie założyła, a teraz wydają mi się ciekawe.
W sobotę prosto z trasy zajechaliśmy na mój ulubiony rynek i tam w cenach 10-25 zł zaszalałam i kupiłam 4 koszulki w pastelowych kolorach, spodenki krótkie i sukienkę granatową w paski – idealną na planowany wypad nad morze 🙂 Ale hitem był dzisiejszy spontaniczny wjazd do New Yorker’a gdzie za szaloną kwotę 4,95 zł nabyłam bluzkę na imprezę – przód pseudo skóra, czarny tył dopasowany. Kładąc 5 zł na ladzie z uśmiechem rzekłam do babki, że to mój najlepszy i najbardziej zaskakujący zakup.
Cały weekend spędziliśmy u Zosi, trochę w domu, trochę na spacerach. Babcia nacieszyła się wnukiem, ponosiła, porozpieszczała. Posiedzieliśmy w ogrodzie, odwiedziliśmy Damiana – kolegę Męża, pogadaliśmy o innych znajomych z jego rejonów. A to koleżanka Asia urodziła syna, Natalia w sierpniu wychodzi za mąż, Wojtek zmienił pracę.. A Damian jak dobrze pójdzie odwiedzi nas już niedługo i może spotkamy się nad morzem w zapowiadane lipcowe upały 🙂
Pierwsza noc Synka poza domem upłynęła w kratkę, naprzemiennie z pobudkami, ale w miarę znośnie. Łóżko turystyczne przeszło chrzest bojowy, sprawdziło się i jesteśmy z niego bardzo zadowoleni. Nad jeziorem, kiedy wystawi się je przed domek, będzie służyło też jako kojec do zabawy. Mały już bawi się na siedząco, wrzuci się do środka jego ulubione zabawki i może szaleć do woli.
Z podróży wróciłam głodna jak wilk, a że przypomniałam sobie o otwartym dzień wcześniej mleku, to na szybko usmażyłam naleśniki z dżemem. A dziś z racji prawie pustej lodówki, w której tylko kapusta kiszona i kiełbaska się znalazły, ugotowałam łazanki, zmieszałam z ową kapuchą i podsmażoną kiełbasą, dodałam koncentratu, majeranku, przypraw i czosnku i obiad był w sam raz. Pranie zrobiłam w tak zwanym międzyczasie i zakupy, kiedy Mąż wybył z Małym na spacer. Myślami jestem już na naszym wspólnym urlopie 🙂 W środę śmigam do fryzjera, bo krótsze włosy latem są wygodniejsze i momentalnie wysychają na słońcu – zapowiadają teraz duże ocieplenie i cieszę się, że te upały spędzimy nad wodą, a nie w mieście. Do tego taka odmieniona, w nowych ciuchach i nowych kolorach czuję, że energia mnie rozpiera i letnie dni idealnie się w to wpasowały..