Poniedziałek tradycyjnie powitał mnie intensywnością prac domowych, ale że szybko je ogarnęłam mogłam otworzyć drzwi dla niespodziewanego gościa. Koleżanka Iwona zadzwoniła, że jest w pobliżu i czy może przybyć pogadać. Zrobiłam jej kawkę, zasiadła po kolejnej rozwodowej sprawie, wymęczona ale w coraz lepszej kondycji psychicznej. Dla niektórych rozstanie otwiera drzwi do lepszego, szczęśliwszego życia. Wiem coś o tym..
Po wizycie poleciałam na ciąg dalszy badań, uspokojona przez panią doktor, że będzie dobrze. Skoro tak mówi, to chyba się zna. Z tej radości popełniłam w piekarniku zapiekankę z mięsem mielonym i cienkimi w plastrach ziemniakami. Pochłonięta została w tempie ekspresowym i na szczęście ze smakiem.
Potem już tylko wizyta kontrolna z Małym u alergologa. A że zapobiegawcze działania dają efekty, to na spokojnie można było zacząć cieszyć się trwającym obecnie latem. Lato jak wiadomo trzeba łapać kiedy jest, bo gdy ma być w terminie, zamienia się w jesień. Ludzi więc na plaży od groma i to bez względu na porę. Z chłopakami byłam wieczorem, a na drugi dzień umówiłam się rano z Kasią. Zaległyśmy nad jeziorem i przez bite cztery godziny trajkotałyśmy jak nakręcone. Tematy nam się nie kończą i te osobiste i te firmowe, bo kiedyś pracowałyśmy razem. Dużo leciałyśmy w kierunku zdrowotnym, po moich przejściach i obecnych jej mamy, która właśnie leży w szpitalu po operacji. Jeszcze jeden przykład, że należy choć raz w roku zrobić badania kontrolne, żeby potem w takim przybytku nie wylądować. Mąż pakiet badań nabył, teraz trzeba znaleźć czas w sobotę, by na czczo dotrzeć do laboratorium. Co w przypadku weekendowego, spowolnionego etapu wstawania do łatwych nie należy. Dobrze, że pakiet ma określony termin ważności, będzie to myślę mobilizacją.
Tymczasem najbliższy weekend znowu robi się miło przedłużony. Na dalsze wyjazdy zbyt krótki, ale festyny na Dzień Dziecka już są zapowiadane i pogoda między burzami również. Trzeba korzystać ile wlezie 🙂