Pierwszy raz tak późno ubieraliśmy choinkę, bywało, że już od 6 grudnia u nas zakwitała. Było i tak, że do końca lutego murem za nią stałam i walczyłam o jej przetrwanie. Tak uwielbiam wieczory przy zapalonych światełkach, z widokiem tego drzewka, które jest dla mnie symbolem zaczarowanego czasu..
A czas ów w tym roku i niełaskawy (z racji kaszlowego i katarowego dodatku) i bardzo łaskawy, z racji pojawiających się perspektyw. Przeziębienie odpuścić jeszcze nie chce, choć oboje z Małym trochę się do dzisiejszego Święta podreperowaliśmy (na razie bez antybiotyku). Dzięki temu doszły do skutku spotkania życzeniowo-prezentowe. Odwiedziłam Hanię z córką, wręczając im gwiazdkowe drobiazgi. Spędziłam miły czas na pogaduchach z Kasią, w klimatach włoskich, przy niesamowitej, malinowej herbacie z rozmarynem i goździkami. I przy słodkościach, ale o tym sza. Można powiedzieć, że były w ramach obiado-kolacji i od razu lżej (kalorycznie) na duszy 😉

Przeżyłam moc wzruszeń na przedszkolnych Jasełkach u Synka. Który to w stroju pasterza, dzierżąc kij owinięty pazłotkiem, dzielnie recytował wiersze, śpiewał kolędy i nawet nie bał się deklamować do mikrofonu. Mężu z pracy na wideokonferencji, ja w ferworze podziwiania, robienia zdjęć i nagrywania filmu. Rąk mi brakowało i serce mi się rwało do tego naszego dzielnego malucha. Nie mogłam się go potem natulić i nachwalić. Takie emocje.
Później odwiedziliśmy jeszcze Monikę z jej pociechami. Wymiana prezentów i szybkie życzenia, z racji szalejących i u nich wirusów. Nie dali rady bez antybiotyku, więc trzeba było się szybko ewakuować z nadzieją na dłuższe spotkanie w nowym roku. Udało mi się też wyskoczyć i wraz z Bratem podjechać do rodziców, by pomóc w przygotowaniach do wigilijnej kolacji. Zrobiłyśmy z Mamą 50 pierogów z kapustą i grzybami w, tradycyjnej u nas, wersji na cieście drożdżowym, do smażenia. Brat pucował łazienkę, a Tata ogarniał resztę mieszkania, w międzyczasie szykując rybę w cieście, rybę po grecku i barszcz.
Wigilia była cudowna.. Nawet udało się zagrać na gitarze i odśpiewać Cichą noc, wprawdzie zakatarzonym głosem, ale ze wsparciem Mamy. Prezentów dla najmłodszego, cała masa, szalał ze szczęścia już od samego rana. A ilość paczek przekracza wszelkie wyobrażenie. Pojawiły się nowe auta, wjazd na autostradę, zestaw dla pana doktora, gra z łapaniem gryzonia. I rzepy-czepy, o których myślałam w ramach prezentu na imieniny, a tu niespodzianka od wujka i to bez umawiania..
I w te Święta najpiękniejsze
Takich właśnie prezentów wszystkim życzę,
Czasu miłego z rodziną,
Wytchnienia od codzienności,
I szczęścia na każdy dzień 🙂
