Ta cieplejsza wiosna, choć jeszcze z czapką wieczorami i płaszczem o poranku. Ale popołudnia już przyjemne, na większym plusie, słoneczne i kwieciste..

Nastrój trochę lepszy, bo już na fachowców się nie obrażam, tylko pierwsze obiady gotuję i podgrzewam. Zmywarka też wreszcie ruszyła, choć jeszcze wszystko nieśmiało i niepewnie. A bo tu kabel od ledów wisi, tam kafle niedomyte (choć już nadgarstek sobie nadwyrężyłam szorując), no i jeszcze szafki na mycie czekają. Sprzątamy więc powoli przyległości, pucuję łazienkę, Mężuś odkurza, a i Mały dokłada się do całości. Może nie sprzątając, ale przynamniej nie rozwalając klocków po podłodze;) Byłoby jeszcze lepiej, gdyby nie wizyta u alergologa i powrót do wziewów na kolejny miesiąc. Po nim będzie następna próba ich odstawienia i mam wielką nadzieję, że zakończy się lepiej. Przynajmniej pewność, że na wakacje od tego odetchniemy.
Wczoraj, na fali lepszego humoru, nadrobiliśmy pełną rodziną zaległe urodziny Bratanka – w plenerze, z lodami, trampolinami i wspinaczką na liny, zakończone jednak dość szybko z racji nieprzemyślanego wręczenia maluchowi prezentu. Na widok garażu do aut natychmiast zarządził powrót do domu, żeby składać budowlę. I z tego co Brat dziś pisał, ledwo go do kąpieli zaciągnęli, a od 7 rano, jeszcze w piżamie poleciał bawić się dalej. Takiej właśnie radosnej i pełnej energii majówki życzę. Tyle, że bez pobudek o 7 rano:)
