Auto naprawione, pierwsza tura ozonowa zakończona, czyli można zacząć weekend. Po tygodniu kuracji efekt jest taki, że myję włosy co drugi dzień 🙂 Dla mnie to sukces niesamowity, choć jeszcze jestem ostrożna z radością. Poobserwujemy jak to będzie przez kolejne dni, a za tydzień jeszcze 10 minutowa sesja. Oczywiście nie wierzę, że taka terapia załatwi sprawę na forever, ale polecono mi też przerzucić się na szampony dziecięce, starać się nie przeczesywać włosów zbyt często palcami i próbować utrzymać rytm mycia z tą, chociaż jednodniową, przerwą.
Taka zmiana to duża ulga, a skoro już przy zmianach jestem to, wprawdzie w innym temacie, ale równie radośnie, przerzuciliśmy się na tańszy pakiet telefoniczny na kartę. Tym razem odrobinę ulgi dla portfela. Natomiast w komputerze zmiana windows’a na 10, trochę potrwała aktualizacja, ale skoro do dziś była darmowa skorzystaliśmy z tej opcji. Nie zniknęły żadne pliki i odpukać działa jak należy. Choć znowu trzeba się przyzwyczajać do innego wyglądu ikonek, paska startowego itp.
Życie to jednak ciągłe zmiany.. W temacie piaskownicowych znajomości również dużo ich zaszło. Oliwki poszły do pracy, a za miesiąc start przedszkola – nie mają już czasu na zabawy i spacery w naszych godzinach. Z Amelkami nie udało się utrzymać znajomości, zanikała w momencie powrotów męża i po czasie jednak się okazało, że nie jest nam po drodze. Julki spodziewają się drugiego potomka, czasem na siebie trafimy ale już każde idzie swoją drogą. Udaje się czasem spotkać z Anią i Witkiem, wreszcie przeszliśmy na „ty” z sąsiadami z piętra i ich dwójką dzieci i na placu zabaw poznałam Monikę z Igorem. A właściwie można powiedzieć, że zostałam przez nich zapoznana. Bo tym razem postanowiłam, że to nie ja będę zabiegać i poszukiwać, tylko poczekam, czy ktoś chce się zaznajomić z nami. I proszę.. Monika nas zagadała, Igor przyłączył się do zabaw z Synkiem i tak jakoś od kilku dni się poznajemy. Wspólne spacery, wymiana książkowych pasji, porady kulinarne i oczywiście omawianie naszych doświadczeń z maluchami.
Dopadają mnie coś ostatnio myśli o przemijaniu, o ludziach którzy byli i już zniknęli, wspomnienia z dzieciństwa, ściskanie serducha na myśl o rodzicach i takie klimaty mocno nastrojowe.. Nawet film „Just before i go”, na jaki ostatnio trafiłam był w temacie i dał mi dużo do myślenia. O chłopaku, który próbuje rozprawić się ze swoją przeszłością, stawić czoła tamtym problemom zanim odejdzie z tego świata, na własne życzenie. Na szczęście prócz smutnego wydźwięku film ów miał też w sobie dużo werwy i optymizmu na zakończenie 🙂