Wczorajszy dzień był niesamowicie zabiegany, prosto po pracy leciałam poćwiczyć, pośmigać na rowerze i na bieżni. Potem w dużym tempie do domu, na mały obiad surówkowy i do dentysty na kolejną wizytę. Przeciąga mi się to wszystko, bo pani doktor nauk medycznych ma masę pacjentów i długi czas oczekiwania na wizytę. Jeszcze znieczulenie nie puściło, a ja już myłam włosy i wrzucałam na siebie spódnicę i wiosenne zielenie – na przekór jesieni. Ekspresowo po Kasię i razem z nią jechałam na spotkanie, z poznaną w kinie kobiet, panią Anną.
Pani Ania wyemigrowała z Polski 30 lat temu, najpierw do Niemiec, a później do Australii gdzie osiadła na stałe i założyła rodzinę, a gdzie właśnie teraz zaczyna się wiosna.
Kobieta pełna pozytywnej energii, poetka i pisarka z upiętymi fikuśnie lekko siwiejącymi włosami. Kobieta z broszką, czytająca wiersze i opowiadająca z zachwytem o swojej rodzinie, o Melbourne i Sydney oraz o tym, jak przeszła po rozżarzonych węglach. Przyjechała do kraju na 3 miesiące zobaczyć się z rodzicami, pokazać córce miasto, w którym się urodziła, nawiązać kontakty z wydawcami gdyż planuje wydać swoją książkę.
Jeszcze dziś myślę, o tych mądrościach życiowych, które nam przekazywała przy gorącej herbacie z owocami. Mówiła o afirmacji życia, chwil codziennych, o zadziwieniu światem. O tym, że każdy problem który staje na naszej drodze jest punktem zwrotnym dzięki któremu dojrzewamy, rozwijamy się i poszukujemy rozwiązań. Czasem rozwiązania przychodzą do nas same, ale zawsze przynoszą zmiany i kierują w inną stronę naszej drogi.
Było o podświadomości, o sprawczej mocy naszych myśli, które możemy kierować tak, by przyciągać dobre sprawy. O dziękowaniu za wszystko, co się przeżyło, nawet jeśli to było bolesne bo widać po coś miało być. O wybaczaniu i o tym, że przeszłość jest już tylko iluzją, była i nie wróci więc lepiej skupić się na przyszłości….. która będzie korzystna. I tej myśli się trzymam 🙂