Podsumować i do przodu

Kończy nam się kolejny rok.. było w nim dużo dobrego ale też i trudne chwile. Mimo, że nie czułam się swobodnie z myślą o tej 13 na końcu i mocno starałam się nie zwracać na nią uwagi, to jednak czuję ulgę że już jutro o północy powitamy parzysty i pozytywny 2014 rok 🙂 

 


– Ten mijający zaczęłam od zrobienia kopii zapasowej wszystkich zdjęć, filmów i ulubionej muzyki. I to było dobre posunięcie, bo tatko nie zrobił i stracił masę danych oraz kasy na ich odzyskiwanie..

 

 

– Kolejnym plusem była mobilizacja ćwiczeniowa przez trzy miesiące na siłowni i kilkanaście fajnych wypadów z kijkami wokół jeziora. Dzięki temu udało mi się przez ten rok nie przybrać zbytnio na wadze i to mimo niejednokrotnego łasuchowania 😉

 

 

– Poimprezowaliśmy trochę, były koncerty Bednarka, Eneja, Iry no i najbardziej dla mnie ekscytujący KAMP! (plus objawienie muzyczne w postaci Bastille, na których koncert kiedyś się wybiorę). Kilka razy bilard ze znajomymi, kręgle, wyjścia na urodzinowe i imieninowe obiady czy desery z rodzicami i bratem. Był fantastyczny Festiwal Książki Czytanej, dzięki któremu mam zdjęcia ze sławnymi postaciami filmowego świata. Były kwiaty od Marcina, romantyczne kartki na lodówce  i drobne prezenty. Zorganizowaliśmy zapoznanie moich rodziców i brata z Zosią (moją przyszłą teściową 🙂 ) i Tomkiem.  Fajnie, że było blisko i rodzinnie..

 

 

– Udało się obejrzeć wiele świetnych filmów w kinie i w necie, raz w miesiącu były babskie spotkania na seansach filmowych z konkursami i nagrodami, do tego rarytasy czyli dwie sztuki teatralne pełne śmiechu. Cieszę się też, że kobieca ekipa trzymała się razem przez ten czas i że z częścią babek spędzimy sylwestra, a ze wszystkimi, jak dojdzie do skutku, bal przebierańców w karnawale.

Oprócz filmów maniakalnie wręcz zaczytywałam się (i nadal zamierzam) w książkach, głównie Kraszewskiego, Rodziewiczówny, Jane Austen, a przede mną powrót do „Przeminęło z wiatrem” i „Wichrowych wzgórz” odłożonych na zimowe wieczory..

 

 

– Ze spraw smutnych – pożegnaliśmy z tego świata Marcina dziadka i babcię. Były łzy i ciężkie chwile do przetrwania, które jednak pokazały jak bardzo rodzina jest sobie potrzebna i jak trzeba doceniać tak szybko upływający każdy dzień i czas jaki można spędzać razem..

 

 

– A skoro jestem przy tych trudniejszych tematach, to zakończyła się kilkuletnia znajomość z Kamą. Pozostał niesmak i duże rozczarowanie po obłudzie i fałszywości „przyjaciółki”, ale już przeanalizowałam to na spokojnie i doszłam do siebie.

Były też zawirowania w pracy, bo na emeryturę odszedł, szanowany przeze mnie i ulubiony dyrektor. Niełatwo było się po tym odnaleźć, ale pogodziłam się ze zmianami personalnymi i biurowym zamieszaniem.

 

 

– Było kilka ciekawych podróży po okolicznych miasteczkach, zwiedziliśmy Wolin, Gryfino, Nowogard, Trzebież, Drawsko Pomorskie i ogród w Przelewicach. Ekstra majówka w Szklarskiej Porębie z wjazdem na Szrenicę, zajrzeniem do czeskiego Vrchlabi no i główna atrakcja – PRAGA, wprawdzie na jeden dzień ale cieszę się ze mogliśmy zobaczyć ją razem :*

A w wakacje ziemski raj na ZAKYNTHOS, spacery po pięknej plaży, kąpiele w ciepłym, błękitnym morzu i ….nasze zaręczyny 🙂


Później było jeszcze kilka atrakcji – Zlot Żaglowców i odwiedziny Gryndy, wyjazd nad morze, akcja z paczkami dla Domu Dziecka, zmiana akwarium i nowe rybki. Udało się spotkanie z Wojciechem Cejrowskim, Jerzym Stuhrem i mam nadzieję, że w nowym roku zobaczymy jeszcze kilka ciekawych osobistości. 


Wigilię i Święta niedawno opisałam, dodam jeszcze, że tuż przed, zarezerwowaliśmy wymarzony termin na nasz Ślub, wszędzie tam, gdzie trzeba. Wybraliśmy model obrączek i rozpoczynamy poszukiwania sukni ślubnej oraz garnituru 🙂


I z tym optymistycznym akcentem wkraczamy w Nowy Rok! Życząc wszystkim by był szczęśliwy i przyniósł jak najwięcej radości, szczerych i pełnych dobrej energii znajomych, ciekawych podróży, korzystnej codzienności i rodzinnego wsparcia.

 

Happy New Year! 🙂 🙂 🙂

 

 

 

 

 

fajerkowo

Reklama

Poświątecznie

Święta, święta i po świętach. Jak było?

Ciepło, bezśniegowo, smakowicie, wyjazdowo, spacerowo, zabawnie z psem i kotem, rodzinnie i przytulnie 🙂 Kilkudniową wyżerkę czuję do dziś, na dodatek dla odmiany po pierogach i bigosach, dziś po powrocie z trasy zajechaliśmy na swojskiego kebaba. Teraz do Sylwestra szlaban jedzenia na full – ma być lekko, mało i częściej, a nie dużo i na raz.. 

 

 

 

 

 

świątecznie

 

 

 

 

 

Wigilię spędziliśmy u moich rodziców, a kilka kolejnych dni w Marcina rejonach. Był czas na pogaduszki, siedzenie przy stole, na filmy i bajki świąteczne w tv – „Cztery gwiazdki”, „Cudowne dziecko – August Rush”, „Bliźniacy”, „Święta last minute”, „Madagaskar”, „Mamucia gwiazdka”. Nadrabialiśmy brak telewizji w domu – choć wszystkie te filmy mamy już i tak oklepane.. (ale akurat opowieść z „Cudownego dziecka..”  mnie urzekła, aż się wzruszyłam pod koniec). 

 

Był czas na spacery z psem nad jeziorem i na wędrówkę po galerii sklepowej w Pile. Szaleństwo promocyjne ogarnęło chyba wszystkie markety, ale jakoś nie wierzę w obniżki 80%.. Mimo tego, kupno sukienki przełożyliśmy na styczeń, bo a nuż ceny przestaną odstraszać. Pojechaliśmy też spotkać się z Marcina kumplami i udało się zrobić wypad do pubu na piwko. A dziś jeszcze załapaliśmy się na chowanie drewna do szopki. Przydały się te ćwiczenia gimnastyczne po ostatnich szaleństwach kalorycznych.

 

Jeszcze pozwolę sobie na kulinarne ekscesy w noc sylwestrową i zdecydowanie wracam w styczniu na fitness! 🙂

Kręgle na Święta?

A czemuż by nie.

Choinka już ubrana, rozświetla pokój świątecznym klimatem. A i gwiazdki na parapecie dodają blasku, mikołaj spogląda z półki. Uwielbiam te ozdoby i jak dla mnie mogą zostać na pół roku 😉

 

 

 

 

                        choineczka

 

 

 

 

 

Ostatnie zakupy za bony świąteczne zrobione, prezenty, nawet te nadprogramowe czekają już zapakowane. Sobie też zrobiłam dziś znienacka prezent – zobaczyłam sylwestrowe czarne, lekko połyskujące, pantofelki na dużej promocji. Przymierzyłam, kupiłam i wyszłam zaskoczona że odbyło się to w takim tempie!

 

 Nie ma to jak poświąteczne wyprzedaże przed świętami 😉

 

 A skoro już takie cuda to i kręgle z bilardem mogą być. Porzucaliśmy tymi ciężkimi bilami. Marek rywalizował z bratem i wygrał – ale tylko o włos. My z Kaśką może mało technicznie – ale jednak do przodu 😉 Przy okazji świętowania Darka imienin wymieniliśmy się świątecznymi procentami  yyyy prezentami i było całkiem fajnie. Po kręglach przenieśliśmy się na bilarda, gdzie panowie zdecydowanie wiedli prym.

 

 

 Parę razy nawet udało mi się trafić, ale o wiele lepiej szły mi pogaduchy z Kasią. Przegadałyśmy prawie godzinę i jak zwykle tematy sypały nam się jak z rękawa. Po prostu czasem tak jest, że nadaje się na tych samych falach.. i tego wszystkim życzę, by spotkali na swej drodze sympatycznych ludzi, z którymi można pogadać, pośmiać się i na których można liczyć.

 

Jutro tradycyjne lepienie pierogów z drożdżowego ciasta, z kapustą i grzybami, wigilijna kolacja z rybą w cieście i czerwonym barszczem. Mniam. Zmykam, bo robię się głodna.

 

Wesołych Świąt! 🙂

Rozmach firmowy

Nie ma to, jak firma ma możliwość wydania funduszu socjalnego na wypasiony wyjazd, bądź zapisania go w koszty na wyjazd szkoleniowy całej ekipy. Pod nazwą wigilijną, ale z pełnym rynsztunkiem – nad morzem, z noclegiem w hotelu z basenem, sauną, łaźnią, kręglami, dyskoteką i suto zastawionym stołem przez dwa dni. Wiadomo, że niektórzy czują się wtedy jak spuszczeni ze smyczy i dają w palnik, ale każdy na swój rozum i wie czym to się może skończyć kiedy jest się obserwowanym przez szefostwo 😉

 

Z takich atrakcyjnych opowiadań to jeszcze koleżanka, która nie dostała żadnych świątecznych bonów, ani nie pojechała na taki wypad, pocieszała się tym, że u siostry była gruba koperta i liczy na to, że się z nią podzieli – oby..

Szkoda, że to akurat nie w mojej firmie takie rarytasy, ale nie mogę narzekać bo i u nas w dawniejszych latach zdarzały się pikniki z całą fajną otoczką. Teraz było skromniej i na miejscu, ale całkiem sympatycznie..

 

 


Po szkoleniu i wczorajszym nadrabianiu dwóch chaotycznych dni, rozpoczęłam wreszcie zasłużony świąteczny urlop! Perspektywa tylu wolnych dni napawa mnie ogromną radością i spokojem, że zdążę wypocząć 🙂 W planach poszukiwanie mojej prezentowej sukienki i ubieranie choinki, na którą już nie mogę się doczekać bo uwielbiam klimat świąt, rozjaśnionych światełkami i przystrojonych kolorowymi bombkami i łańcuchami. Wybieramy się też na spotkanie z bratem i ze znajomymi i ogólnie weekend zapowiada się ciekawie.. Pogoda ciągle na plusie, śniegu wprawdzie brak, ale w plener chce się ruszyć, więc  – ruszamy! Miłego łykendu!

Last Vegas

Polecam ten film wszystkim, którzy chcą się zrelaksować i spędzić wieczór w komediowym klimacie. Wspaniała gra aktorska, dużo śmiechu i lekkość w oglądaniu. Trochę się obawiałam, że fabuła może rozkręcić się w kierunku zniesmaczenia jak momentami było w Kac Vegas, ale nie – było zabawnie i ze smakiem 🙂 Wprawdzie zarys filmu utrzymany w konwencji wypadu facetów na wieczór kawalerski, ale było też i głębsze przesłanie.. o sile przyjaźni, tej wieloletniej i trwałej. Chciałoby się mieć taką paczkę przyjaciół.. 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Dziś i jutro mam szkolenie z „budowania dobrego zespołu”, wprawdzie w pracy trudno o przyjaciół ale fajnie, że czasami trafią się i dobrzy znajomi. Koleżanki miały za zadanie przygotowanie świątecznego spotkania, nastawienie ogółu było sceptyczne, tymczasem efekt końcowy mile mnie zaskoczył. Ładnie przystrojony pokój, smaczne potrawy, dzielenie się opłatkiem i składanie życzeń (nawet wśród tych, co zbytnio za sobą nie przepadają 😉 ). I jakoś po raz pierwszy nie przejmowałam się tym, że to może być sztuczne czy na siłę. Tyle czasu spędza się w pracy, że wolę postrzegać to miejsce pozytywnie niż słuchać marudzenia tych, którym i tak nigdy się nie dogodzi.  Lubię swoją pracę i kropka 🙂

Musiał czy nie Musiał

Proszę któż to się nawinął pod mój aparatos agentos.. a wcale nie musiał 😉 Niesamowita była reakcja nastoletnich fanek na widok ich idola. Piski, krzyki, drżenie rąk. Jedna poprosiła mnie, żebym zrobiła fotkę jej telefonem, bo ona za niska i nie mogła sięgnąć ponad tłum.. Przypomniało mi się, jak sama polowałam na fotki moich idoli i jakież to było szczęście przebywać w ich pobliżu 🙂

 

 

 

 

 

Maćko

 

 

 

 

 

Fajny ten nasz młody aktor, elokwentny, przystojny i z hollywoodzkim uśmiechem. Do tego gra w ulubionej przez wielu Rodzince.pl, klasa sama w sobie. Dopiero co oglądaliśmy pierwsze odcinki z 5 sezonu, a tu niespodzianka – Maciek Musiał w naszym mieście! Krótki wywiad, a potem tłum roześmianych panienek ruszył na polowanie autografu i fotki z Maćkiem. I wiecie co, gdyby nie fakt, że trzeba by było czekać ze 4 godziny zanim piszczałki osiągną cel to i my byśmy się do fotki ustawili, a co! 😉

 

 

 

 

 

Maćko1

 

 

 

 

Tymczasem opuściliśmy ten chaos i poszliśmy do zoologicznego nabyć parkę pomarańczowych mieczyków do naszego akwarystycznego telewizora. Na rybki można patrzeć godzinami i przynajmniej żadne reklamy nie przeszkadzają, a tak to już nawet w necie nie można spokojnie Rodzinki.pl obejrzeć 😉

Cekinada

Co jakiś czas organizowane jest w mieście spotkanie twórców handmade – CEKINADA – połączone ze sprzedażą tych małych dzieł sztuki ozdobnej i biżuteryjnej oraz ubrań, które są również w tych klimatach. Nie mówię, że ubrania są ręcznie robione, ale dużo wśród nich naturalnych tkanin, swetrów dzianinowych i lnianych narzutek czy sukienek. Dodam, że ceny wahają się od 5-35 zł więc można poszaleć 😉

 

 

 

 

 

 

cekinada

 

 

 


 

 

Upolowałam spódniczkę z eko-skóry w sam raz na imprezkę, drugą bardziej elegancką do pracy i szal granatowy w groszki – jakiś czas temu taki sobie wymarzyłam i proszę – jest (za całe 6 zł) 🙂 Pogadałam trochę z twórcami, ponarzekaliśmy na światło, którego natężenie było zbyt małe żeby wydobyć kolorystykę rzeczy i na małą przestrzeń lokalu bo część ubrań w ogóle nie mogła być wyeksponowana, a biżuteria mieściła się na małych stolikach.

Mam nadzieję, że na kolejną Cekinadę uda się im wynająć jaśniejsze i większe miejsce, bo sama idea spotkań jest świetna.

 

 

 

 

 

handmade

Babska energia

Dla relaksu i powrotu do równowagi wybrałam się wczoraj na babskie pogaduchy do pubu. Odpuściłam nawet spotkanie z panią Moniką Szwają promującą swoją nową książkę – ale to dlatego, że mam już jej autograf i zdjęcie z nią, a „Anioła w kapeluszu” zamówiłam u Mikołaja na Święta 🙂

Z racji, że był to czwartek miałam być tylko dwie godzinki, ale tradycyjnie nie chciały mnie wypuścić i do 23 trajkotałyśmy jak najęte. Było oczywiście o facetach, o przeżyciach dni ostatnich, była herbata z syropem klonowym i świeżym jabłkiem. Było pociesznie i pocieszająco, bo w gronie dwie samotne i poszukujące wielkiej miłości panny słuchały opowieści tych bardziej doświadczonych. Może i niektórym los się skomplikował, ale jakoś w ostatecznym rozrachunku wyszło to na dobre. I dobrze. Stwierdziłyśmy, że widać tak ma być. Każdy musi swoje przeżyć, żeby docenić i dojrzeć to co wartościowe.

 

 

Efektem naszej 7 osobowej nasiadówki był pomysł urządzenia balu przebierańców w karnawale. Są namiary na fajną salę do wynajmu, jest zapał, są chęci i mam nadzieję, że uda nam się zrealizować ten pomysł. 

 

 

 

 

 

 

 

 


 

Babska energia nam w tym pomoże, a męska siła ułatwi ustawianie stołów i transport wałówki. A kto wie, może nawet dwie panny spotkają tam swoje przyszłe szczęście 🙂

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Życie toczy się dalej….

„Z miłości do..”

Wczorajsze Kino Kobiet pełne było niespodzianek..myślałam, że nie uda nam się wejść na tańsze bilety bo za mała była ekipa, a tu przed seansem spotykam Dorotę, panią Anię z Australii i udało mi się jeszcze namówić Kasię. I proszę, bilet grupowy na 10 sztuk gotowy 😉

 

Przed wejściem poczęstowano nas pierogami z różnym nadzieniem i cukierkiem na deser, a potem zaczęły się tradycyjne konkursy i znowu zostałam wylosowana. Tym razem z zamkniętymi oczami odgadywałyśmy przyprawy, a nagrodą była wielka reklamówa z makaronami, ryżem, cukrem pudrem, waflami ryżowymi i kaszą jaglaną – wszystko w wersji bezglutenowej. Śmiałyśmy się, że to taka paczka żywnościowa przedświąteczna.

 

 

A film… okazał się baaardzo wzruszający, o silnej miłości, dbaniu o siebie nawzajem, o trudzie pogodzenia się ze stratą ukochanej osoby.. Całe kino pochlipujących i szukających chusteczek babek, na szczęście były też momenty humorystyczne więc nie taki dramat od a do z. Piękny, ciepły film..

Przypasował do rozmyślania nad życiem i nad jego ulotnością.. Akurat dopiero co pożegnaliśmy Marcina babcię, która kilka miesięcy po dziadku poszła za nim na drugą stronę tęczy..

Przeżyli razem 60 lat. Na pewno bywało różnie przez ten czas, ale zawsze ze sobą, na dobre i na złe, do samego końca.

A może właśnie do początku nowej drogi…..

 

 

 

 

 

 


Jarmark

Sobotni dzień po odespaniu koncertu spędziliśmy na kompletowaniu prezentów świątecznych. Lubię ten harmider na mieście i choć wielu przeszkadza, to mnie jakoś napawa energią. Zawsze lubiłam robić prezenty i obdarowywać bliskich. Kiedyś miałam zacięcie do własnoręcznych wyrobów, ale jednak brak mi talentu 😉 Wolę trafić na jakiś drobiazg, ale zawsze starannie dobrany do preferencji obdarowywanego. 

Można powiedzieć, że dla każdego mamy już coś przygotowane.

 


Już bym chciała ubierać choinkę, ale na razie obejrzeliśmy wielgachną choinkę na niedzielnym Jarmarku Bożonarodzeniowym.. Przygotowanym na Zamku Książąt Pomorskich, ze straganami z miodem, piernikami i chlebem na zakwasie, stoiskami z rękodziełem w komnatach pod zamkiem i szopką z osiołkiem i owcami. 

 

 

 

 

 

 

Jarmark

 

 

 

 

 

Był Mikołaj w saniach, z którym można było zrobić sobie zdjęcia. Ale największą atrakcją były dwa prawdziwe RENIFERY!

 

 

 

 

 

Reniferek

 

 

 

 

 

Pierwszy raz widziałam renifera life 🙂

 

 

 

 

 

 renek