Do Świąt coraz bliżej i gdyby nie praca, do naszego wyjazdu w góry też by było.. Niestety w tym roku odpada i nic dziwnego, że Mężuś ubolewa, ja zresztą też. Tym razem on będzie miał dużo wolnego, a ja będę się zrywać o poranku. Nie ma lekko. Żałuję też, że święta takie krótkie, raptem dodatkowy poniedziałek i po wszystkim. Na próbnym nie bardzo z braniem urlopu, więc zaciskamy zęby i jakoś trzeba przeboleć.. Dało mi to do myślenia nad plusami i minusami obecnej sytuacji.
Jeden duży minus odnośnie swobody, wyjazdów i wakacji. Drugi – jak na razie mało ruchu, co skutkuje przybraniem na wadze i znowu większym obwodem. A było już tak pięknie. Kolejny minus to brak czasu – na wszystko. Wczesne pobudki i szybkie zmęczenie. Niedokończone prace domowe, większy bałagan, mniej czytania, zabawy i jakichkolwiek wyjść – oprócz zakupów w sklepie i odwiedzin u rodziców. Co do plusów, wiadomo, wypłata, rosnący staż i zdrowotne. Ale i rozwój, uczenie się czegoś nowego. Większa koncentracja, bo głowa pracuje na wysokich obrotach. Po 8 latach luźniejszych tematów wgryzam się teraz w naprawdę trudne, przynajmniej dla mnie. I jest satysfakcja, gdy coś się udaje, gdy zostaję doceniona. A jeszcze wiele nowego przede mną, co i przeraża i kusi. No nic, pożyjemy zobaczymy, czy jest to miejsce dla mnie i czy odnajdę się tam na dłuższą metę.
Na razie myślę o świętach, o prezentach do spakowania i o tym, czy auto mi jutro odpali, bo mrozy przyszły okrutne. Dawno nie było -10, odzwyczaiłam się od jazdy po lodowej powierzchni i odmrażania szyb. Dobrze, że Mężu mnie o poranku ratuje, ale zanim wyjdę szyby znowu są białe. W końcu zima, tylko coś u nas śniegu „ni ma”. Za to plus, że ogrzewanie działa i choć nie jest na maxa, to w domu ciepło. A żeby i herbata w pracy nie wystygła zbyt szybko zaopatrzyłam się w taki oto świąteczny kubek. Warto sprawić prezent i samemu sobie, w ramach pociechy za te wszystkie minusy;)