Będzie bal

Takich miłych zaskoczeń życzę, jak bal dla tych, co lubią tańczyć i świętować. Jak my.

Jak domowe zacisze, lub wyjazd w odludny zakątek, dla lubiących spokój. Jak prezent łapkami dziecka, czy kogoś bliskiego zrobiony. Czasu dla siebie w tym zabieganym życiu. Czasu dla bliskich, dla znajomych i dla domu trochę też. Zdrowia przede wszystkim, spełnienia marzeń i by uśmiech gościł na twarzy jak najczęściej. Żeby nigdy nie zabrakło na jedzenie i na wakacje też. Żeby chciało się chcieć i mogło się móc 🙂

Szczęśliwego Nowego Roku 🎉

Dobry czas

Wigilijny dzień rozpoczęłam od porządnego wyspania się, od zachwytów nad prezentami (storczyk z klocków Lego rządzi) i radością Małego na widok nowych skarbów. A potem zebrania sił do lepienia z Mamą pierogów drożdżowych – tradycji stało się zadość i można było odliczać do kolacji. Wieczorem do rodziców przybył też barat z rodzinką, powiększoną o jego teściową. Pojedliśmy pyszności, dzieci bawiły się klockami i plasteliną, a pogaduchy trwały do późna. Było naprawdę sympatycznie i na luzie..

Brakowało tylko Zosi, która bez nastroju na odwiedziny w większym gronie, ale już w lepszej formie, przyjęła nas w kolejny dzień do siebie. Po szybkim pakowaniu, ruszyliśmy w trasę, by spędzić ciąg dalszy świątecznych dni. Było dużo snu, były spacery po lesie i miasteczku, kaloryczne smakołyki, Listy do M 2 i 3, czytanie książki i relaks przedłużony o jeden dzień urlopu. Warto było go wziąć, dzięki temu nie musiałam wracać pociągiem i w pełnym składzie dotarliśmy do domu. A przy okazji jeden telefon uruchomił temat Sylwestra i już nawet w piękną suknię, na zbliżający się bal, jestem zaopatrzona. To był naprawdę dobry czas..

Święta przyszły niespodzianie

Wydawało się, że jeszcze do nich daleko, a tu rach ciach i już. Też rach ciach i zaraz po nich będzie, więc nacieszmy się tym magicznym czasem, tak bardzo, jak tylko się da. Warto znaleźć chwilę, by spojrzeć na bliskich, którzy się zebrali i docenić, że są.. Warto złapać oddech po przygotowaniach, nasycić oczy widokiem choinki, pięknie przybranego stołu. Posmakować pyszności, a jeśli jest możliwość ich otrzymania i dawania, to i prezentami się radować.. Zwłaszcza takimi, gdy Ktoś dzieli się, na przekór i pomimo wszystko:)

Dostałam też np wieżę Eiffla od Synka, który w ten sposób chciał spełnić marzenie Mamy o Paryżu🗼I takich właśnie gestów i cudowności każdemu życzę:)

Miłych Świąt, zdrowia jak najwięcej, dobrych ludzi dookoła i czego tylko dusza zapragnie.. niech się ziści 🌲

Chodź pomaluj mój świat

Tym razem nie na żółto i niebiesko, a prawie całkiem na biało. Nie śniegiem pomalowany, ale mrozem, pod którym przyroda jak z baśniowej krainy lodu wygląda.

Na lodowisko jednak się nie wybraliśmy, bo Mały trochę w weekend gorączkował. Od razu panika, co zrobimy w poniedziałek, jeśli mu nie przejdzie. Jednak jest lepiej, choć dziadkowie dziś w pogotowiu i w razie czego opieka zapewniona. Wolne dni za to bardziej domowe, trochę bajek, grania w planszówki, ale i gotowania obiadu z polędwiczkami w sezamie, bigosu i pieczenia sernika. Wychodzenie z domu, na zmianę, jeden wypad do sklepu po buty i spacery w samotności. Do rodzinnego nie dołączyliśmy, żeby nikogo nie narażać, zwłaszcza, że i rodzice i wszyscy od brata (odpukać) wreszcie zdrowi. Trzymam kciuki, żeby i Mały w zdrowiu do Świąt dotrwał, energia go już rozpiera, a że odwilż zapowiadana, jest nadzieja na dłuższe spacery. Jak już się niebo wypada, a my przez nowy tydzień przebrniemy.. Powodzenia 🍀

Plusy i minusy

Do Świąt coraz bliżej i gdyby nie praca, do naszego wyjazdu w góry też by było.. Niestety w tym roku odpada i nic dziwnego, że Mężuś ubolewa, ja zresztą też. Tym razem on będzie miał dużo wolnego, a ja będę się zrywać o poranku. Nie ma lekko. Żałuję też, że święta takie krótkie, raptem dodatkowy poniedziałek i po wszystkim. Na próbnym nie bardzo z braniem urlopu, więc zaciskamy zęby i jakoś trzeba przeboleć.. Dało mi to do myślenia nad plusami i minusami obecnej sytuacji.

Jeden duży minus odnośnie swobody, wyjazdów i wakacji. Drugi – jak na razie mało ruchu, co skutkuje przybraniem na wadze i znowu większym obwodem. A było już tak pięknie. Kolejny minus to brak czasu – na wszystko. Wczesne pobudki i szybkie zmęczenie. Niedokończone prace domowe, większy bałagan, mniej czytania, zabawy i jakichkolwiek wyjść – oprócz zakupów w sklepie i odwiedzin u rodziców. Co do plusów, wiadomo, wypłata, rosnący staż i zdrowotne. Ale i rozwój, uczenie się czegoś nowego. Większa koncentracja, bo głowa pracuje na wysokich obrotach. Po 8 latach luźniejszych tematów wgryzam się teraz w naprawdę trudne, przynajmniej dla mnie. I jest satysfakcja, gdy coś się udaje, gdy zostaję doceniona. A jeszcze wiele nowego przede mną, co i przeraża i kusi. No nic, pożyjemy zobaczymy, czy jest to miejsce dla mnie i czy odnajdę się tam na dłuższą metę.

Na razie myślę o świętach, o prezentach do spakowania i o tym, czy auto mi jutro odpali, bo mrozy przyszły okrutne. Dawno nie było -10, odzwyczaiłam się od jazdy po lodowej powierzchni i odmrażania szyb. Dobrze, że Mężu mnie o poranku ratuje, ale zanim wyjdę szyby znowu są białe. W końcu zima, tylko coś u nas śniegu „ni ma”. Za to plus, że ogrzewanie działa i choć nie jest na maxa, to w domu ciepło. A żeby i herbata w pracy nie wystygła zbyt szybko zaopatrzyłam się w taki oto świąteczny kubek. Warto sprawić prezent i samemu sobie, w ramach pociechy za te wszystkie minusy;)

Choinka już

Nie daliśmy rady, po prostu na to nie ma dobrego momentu.. Zwłaszcza, gdy dziecię pisze list do Mikołaja, cieszy się weekendem, grami i ubieraniem choinki. Spróbujemy w tygodniu, może jakoś w ferworze szkolnych zajęć łatwiej będzie to przeżyć. W sobotę od rana Mały pomagał przy wymianie pościeli, zdejmował poszewki z poduszek, nosił do prania. Działał bardziej domowo, w niedzielę był spacer z moim Bratem, jego rodziną i naszą Mamą, a po południu wymyślał, co by chciał dostać od Mikołaja. Dobrze, że jeszcze jest trochę czasu na zamówienia i czekamy już na dostawy. Oczywiście na liście są klocki Lego i karty Pokemonów – tym razem kolorowe i czarne do kolekcji. Plus, żeby nie było łatwo – dwie niespodzianki. I weź tu kombinuj. Ale przynajmniej jesteśmy nakierunkowani i od reszty rodziny też prezenty wymyślone. Mam nadzieję, że dziecię będzie zadowolone. Na razie cieszy się z choinki, a my pełni podziwu, bo złożył ją od podstaw sam – trzeba w niej ustawiać gałęzie od największej do najmniejszej. Ubieranie w światełka, bombki i łańcuchy było już wspólne, a i pozostałe ozdoby w domu poustawiane.

Biorę też do pracy choinkę, którą miałam w poprzedniej firmie, niech i tam trochę nastroju przyniesie. Na razie na biurku jest stroik, dziewczyny podłączyły lampki i przystroiły okna. Każdy chyba chce ocieplić otoczenie i poczuć świąteczny klimat. Nawet nasz miastowy marynarz, ubrany już w mikołajowe wdzianko.

Mali przyjaciele

Decyzja zapadła, to ostatnie święta, w które Mikołaj przynosi prezenty. Od następnego roku my, oficjalnie, przejmujemy jego pracę. Mam nadzieję że Mały przyjmie tę wiadomość w miarę spokojnie i bez wielkiego rozczarowania.. Niestety mamy dla niego gorsze wieści, smutne dla małego serduszka.. Jak pisze Ania – za Tęczowy Most – odszedł ukochany piesek Zosi i nasz – Aga. Głównie jej psinka, ale też taka bardzo nam bliska.. Poznałam ją, gdy po raz pierwszy pojechałam na Andrzejki, do mojego (jak się później okazało) chłopaka, a obecnie Męża. Aga, na początku nieufna, po jakimś czasie broniła mnie i cieszyła się na każdą moją wizytę. Później poznała naszego synka, zdziwiona co to za nowe stworzenie z nami przyjeżdża, takie małe i mówiące w dziwnym języku. Pokochała go z czasem, ze wzajemnością. Była radością dla nas wszystkich i wielką dumą, gdy Mały mógł iść z nią na spacer, osobiście trzymając smycz. W ten weekend mieliśmy jechać do Zosi, ale przeprosiła, że nie jest w stanie się pozbierać, stale płacze i chce teraz pobyć sama. Co całkowicie zrozumiałe.. Agusia odeszła w poniedziałek, a my nadal nie wiemy kiedy i jak przekazać tę wiadomość dziecku. Zbieramy siły..

Na pocieszenie został Zosi kot i dobrze, że jest przy niej, bo choć mniej wymagający uwagi, to jednak tak samo jest jej najbliższym przyjacielem.. Naszym też i myślę, że Mały pokocha go teraz jeszcze bardziej, kotek też stracił teraz przyjaciółkę..

Jarmark być musi

Jedno wyjście z Mamą na spacer, by wyciągnąć ją z domu, gdzie przeziębiony Tatko utknął na dłużej.. A drugie w miasto, na Jarmark Bożonarodzeniowy, który choć co roku podobny, to jednak zawsze oko cieszy i zaskakuje odrobiną odmiany. Tym razem nowością był diabelski młyn, którym Mały koniecznie chciał się przejechać. I dobrze, bo sama bym nie wsiadła, a widoki z góry były tego warte. Choć co rok powtarzam sobie, że nie ma co tu znowu jechać, to i tak zawsze wracamy. Jarmark musi być. Bez niego grudzień byłby niepełny:)

Tymczasem po odpoczynku tydzień znowu rozkręcony pracą i pędem po niej. Mikołajki były więc miłą odskocznią od obowiązków. MK otrzymał swoją porcję słodkości i drobiazgów, w idealnie wypucowanych butach – sprytnie wystawił dwie pary, licząc na więcej prezentów. A my powoli mamy dylemat, czy się wykręcić z bajki o Mikołaju, czy brnąć w to dalej.. Niby dużo radości, ale już się niepewność wkrada w coraz starsze dziecię (padł pomysł montowania kamery). Zwłaszcza, gdy coraz więcej kolegów w szkole mówi, że to bajka dla maluchów.. Być może w tym kierunku pójdziemy, mówiąc, że tylko małym Mikołaj przynosi prezenty, a potem rodzice pomagają zbierając zamówienia i dostarczając zabawki.. A może niech sobie wierzy dalej? Ot taki dylemat..

Spełnione

Weekend spełnił swoje zadanie. Pozwolił się wyspać, odpocząć, pograć w gry i zaliczyć kilka spacerów. W sobotę nawet poczułam zew w kuchni i zrobiłam dawno oczekiwany domowy hummus. Wyszedł ciut za czosnkowy i następnym razem zmniejszę też ilość soku z cytryny. Mimo wszystko zadowolona zajadam teraz chleb smarowany wyrobem własnym. Idąc za ciosem stworzyłam jeszcze z pasty tahini coś na kształt chałwy, mieszając ją z cukrem pudrem. A skoro poszło w słodką stronę, to do kompletu i placki na maślance ze śliwkowymi powidłami.

Po smakołykach spacer, jak na moje potrzeby zbyt krótki, ale zimno skutecznie od dłuższych odganiało.. Nic tylko zmykać wtedy do ciepłego domu, zapodać herbatę z cytryną i miodem (w tym roku faceliowy) i pograć w pociągi oraz Catana, który to naprawdę na wysokim poziomie strategicznym. Niedziela przyniosła kolejne dwa wyjścia, ale o tym w następnym odcinku, bo późna już pora i wypada w sen odpłynąć..

Grudzień jest fajny

Z zimowych miesięcy najbardziej przeze mnie ulubiony. Świąteczny od samego początku, radosny i ciepły – nie ciepłem zewnętrznym (choć temp. na plusie), ale takim w sercu. Ogrzewającym od dzieciństwa i pełnym oczekiwania na Wigilię. Może ona już nie tak ekscytująca, jak kiedyś, ale nadal lubię. A jako, że grudzień rozpoczęty, to i obiecane czekoladki z kalendarza poszły w ruch. Był plan zakupić kalendarz z Lego, ale pieniądze duże, a zawartość nieadekwatna. Zresztą część ludzików z tego zestawu Mały ma już na stanie. Także zostaliśmy przy tradycyjnych słodkościach i już czasu na tworzenie własnego kalendarza z pudełek wypełnionych drobiazgami, zabrakło.

Z prezentów udało się wykombinować coś od rodziców, brata i od Zosi, akcja pakowania była szybka – w wolną godzinkę, gdy dziecię na angielskim. Od nas nadal pomysłu brak, choć dziś wpadły mi do głowy łyżwy – z regulowaną wielkością. Mały wspominał coś o lodowisku, więc może byłby to dobry trop. Do tej pory wypożyczaliśmy, bo to i tak wyjście tylko kilka razy w ciągu całej zimy, ale jednak co własne, to własne. Debaty trwają, a czas leci;) A skoro weekend rozpoczęty, pora odpocząć, wyspać się porządnie i zrelaksować po całym tygodniu pędu. Miłego więc!