Muzyka towarzyszy mi od dziecka i zajmuje bardzo wysokie miejsce w Muzyka towarzyszy mi od dziecka i zajmuje bardzo wysokie miejsce w sprawach dla mnie istotnych. W rodzinnym domu zawsze grało radio, rodzice codziennie włączali swoje ulubione zespoły i co jakiś czas zapraszali znajomych na domówki. Były tańce, śpiewy, od zawsze kojarzące mi się z dobrym humorem, z zabawą i takim nieuchwytnym poczuciem szczęścia. Później to szczęście zaczęłam łapać sama. Bazując na latach 60-80’tych, począwszy od Abby, The Beatles, płycie winylowej Prince’a zasłuchanej na maksa, Modern Talking, Bad Boys Blue, CC Catch, Boney M, Sabrinie – do których przetańczyłam niejedną dyskotekę na pierwszej kolonii nad morzem. Później był etap polskiego rocka, mieszanego z punkiem, mocniejszą nutą, butami glanami i nawet pogowaniem na deskach domu kultury. Był czas na Maanam, Kobranockę, Chłopców z placu broni, KSU, Sztywny pal Azji, Republikę, Hey (powstały w 92r w moim mieście), Perfect, Kult, Dżem, O.N.A, Oddział zamknięty, Budkę Suflera, Lady Pank, Wilki, Myslovitz, IRĘ, T.Love. Przeżyłam masę koncertów tych kapel i ogrom imprez w różnych stronach naszego kraju. W miarę zwiększania dostępności do kaset poznawało się i zagraniczne zespoły, był czas na Metallicę, Pearl Jam, U2, The Cure (2 koncerty w Katowicach), Roda Stewart’a, Sinead O’Connor (koncert w Poznaniu), Pet shop boys, Davida Bowie, Queen, Sisters Of Mercy, Alphaville (koncert w Dąbiu), Madonnę (w Berlinie), Erasure, Yazoo, Fancy, OMD, Savage, Tinę Turner i ponad 20 lat zakotwiczone przy Depeche Mode (5 koncertów-Warszawa, Berlin, Praga), który grał mi w uszach i zapoznał ze zlotami fanów w każdym większym i mniejszym mieście polski.
Później przyszedł etap na Woodstock, festiwale w Bolkowie i erę elektro, pod którą to nazwą kryła się cała lista elektronicznych kapel (VNV Nation, Solitary Experiments, Camouflage, And One, Wolfsheim, De Vision, Covenant, Project Pitchfork) w które wsiąknęłam na długo i również koncertowo. Wraz ze zmianami, jakie zachodziły w moim życiu osobistym i uczuciowym, zmieniała się i muzyka, ale towarzyszyła mi i jest ze mną niezmiennie do teraz. Wiadomo, że gdy jest rodzina, czas na koncerty i słuchanie całych płyt jest okrojony. Ale póki sił w nogach i płucach, łapię wszelkie dostępne nam imprezy, poznaję nowe zespoły, a do tych słuchanych w latach młodzieńczych wracam z wielkim sentymentem..
Tak też było na wczorajszym festiwalu, gdzie dane mi było zobaczyć
Kobranockę
Chłopców z placu broni
Sztywny pal Azji
Byłam mocno wzruszona na widok tych chłopaków, którzy poruszali kiedyś setki serc. Do ich muzyki skakałam ile sił w nogach, z przyjemnością pośpiewałam razem z nimi i nacieszyłam oczy tłumem takich zakrętasów muzycznych, jak i ja. Świetne przeżycie, niesamowite wspomnienia z czasów klubu muzycznego w liceum, z czasów wielkich paczek znajomych, których łączyła właśnie muzyka. Mam nadzieję, że nasz syn też będzie miał w muzyce oparcie, radość i że będzie go równie pasjonowała 🙂