W życiu wszystko tak się plecie, że jakiś czas jest szczęśliwie, a potem kolejne problemy do ogarnięcia. Mały wrócił do formy, choć my jeszcze cierpimy katusze przy pielęgnacji. Bywają momenty, że chce się zemdleć albo uciekać. Tymczasem on dokazuje, biega, skacze i powstrzymać go trudno, a zalecano umiarkowany wysiłek. Ale jak to wytłumaczyć maluchowi, którego rozpiera energia.. Nasze spacery z Moniką wróciły do codzienności. Fajnie nam się rozmawia i jesteśmy coraz bardziej otwarte. Mamy zaproszenie na zbliżające się urodziny Igora. Zabawki i drobiazgi czekają zapakowane. Kupiłam też malutkie rzeczy dla wnusi Hani. Dwa dni temu Hania została babcią i przy wczorajszym spotkaniu, obie wzruszone, oglądałyśmy zdjęcia małej dziewczynki 🙂 Były też imieniny Taty, który zaprosił na tort z tej okazji. Dostał go znienacka, w prezencie, od właściciela cukierni i miło było zebrać się w rodzinnym gronie na degustację.
Radości jednak przeplatają się z tematem zepsutego samochodu – uparta kontrolka silnika znowu się zaświeciła – i tym razem zawór trzeba było wymienić. Przy okazji piastę w jednym kole, przez którą auto potępieńczo wyło. Niby wszystko zrobione, ale że przegląd tuż tuż to zobaczymy, czy nie wyskoczy coś dodatkowego. I oby nie, bo rozkręciliśmy akcję ze ścianą w mieszkaniu i to też uderzy nas po kieszeni. Byli panowie ze spółdzielni, porobili zdjęcia, pokręcili głową.. zalecili wymianę okien na posiadające lepszą wentylację. Część prac przy ścianie będzie po stronie spółdzielni, ale wykończenie i późniejsze malowanie należy do nas.
Jakby tego było mało Mężowe plecy niezmiennie dokuczają. Ani zabiegi, ani ćwiczenia nie rozwiązują problemu. Pomagają tylko doraźnie, a ból z kręgosłupa promieniuje do nogi. Kolejna wizyta u ortopedy zarezerwowana. Mnie czeka jazda z Małym, na kontrolę do chirurga. Czuję, że będzie krzyk i ucieczka po korytarzu. O ile wcześniej synek miał do lekarzy ufność i czuł się bezpiecznie, teraz może mieć uraz, więc zobaczymy jak to pójdzie.
Niedługo urodziny Igora, później mojego Brata i jego dziewczyny, pod koniec września Monika ma termin porodu.. I tak to, co dobre przeplata się z tym trudniejszym. A czas pędzi jak szalony i dzień mija za dniem, aż nie mogę uwierzyć, że zaraz kończy się czerwiec.. Samo życie.