Tym razem nie na żółto i niebiesko, a prawie całkiem na biało. Nie śniegiem pomalowany, ale mrozem, pod którym przyroda jak z baśniowej krainy lodu wygląda.

Na lodowisko jednak się nie wybraliśmy, bo Mały trochę w weekend gorączkował. Od razu panika, co zrobimy w poniedziałek, jeśli mu nie przejdzie. Jednak jest lepiej, choć dziadkowie dziś w pogotowiu i w razie czego opieka zapewniona. Wolne dni za to bardziej domowe, trochę bajek, grania w planszówki, ale i gotowania obiadu z polędwiczkami w sezamie, bigosu i pieczenia sernika. Wychodzenie z domu, na zmianę, jeden wypad do sklepu po buty i spacery w samotności. Do rodzinnego nie dołączyliśmy, żeby nikogo nie narażać, zwłaszcza, że i rodzice i wszyscy od brata (odpukać) wreszcie zdrowi. Trzymam kciuki, żeby i Mały w zdrowiu do Świąt dotrwał, energia go już rozpiera, a że odwilż zapowiadana, jest nadzieja na dłuższe spacery. Jak już się niebo wypada, a my przez nowy tydzień przebrniemy.. Powodzenia 🍀