Zapewne nie raz już wspominałam, że uwielbiam weekendy.. zwłaszcza te wypełnione po brzegi atrakcjami, spacerami i słońcem na niebie. Ten właśnie taki był.. Wprawdzie zaczął się dość pracowicie, bo i pranie i gotowanie w ilości hurtowej, ale za to zapasów wystarczy do poniedziałku, więc potem miałam spokój. Po kuchennych rewolucjach (bynajmniej nie w tv), mogłam zająć się sobą i przygotować na urodzinowy wieczór. Nawet tuż przed wyjściem zdążyłam pomalować paznokcie, co było dużym sukcesem – a już cudem było to, że manicure nie rozmazał się na dojeździe. Tym razem impreza była u Sylwii, a okazją 1 urodziny jej syna 🙂
Miało być skromnie, na dwa ciasta i 4 dziewczyny z rodzinami, a wyszło, jak zwykle 😉 Tłum koleżanek, mój Mężu i Tomek jako te rodzynki i ferajna dzieci, które wystarczyły za całą grającą-krzycząco-piszcząco-hałasującą otoczkę. Cieszyłam się, że Hani udało się przybyć, bo z nią oprócz Sylwii mam najlepszy kontakt. Była Justyna, jej koleżanka z pracy i Katarina z Dorką – dwie papużki nierozłączki, były też koleżanki, które dopiero poznaliśmy i ogólnie wesoła ekipa. Stół uginający się pod ciastami, koreczkami, czekoladkami i chrupkami. Późniejszym wieczorem wjechała jeszcze pizza, więc kolację mieliśmy z głowy. Dzieci urzędowały wśród zabawek Mikołaja, a sam jubilat w białej koszuli i z kraciastą muchą raczkował po całym mieszkaniu. Fajne spotkanie, pełne pogaduch, choć trochę utrudnionych przez hałas.. ale matki są przecież przyzwyczajone. Trzeba było tylko rzucać okiem czy nie ma strat w pociechach i uszczerbku w przyjęciowej zastawie 😉 Nasz Mały w ferworze, zadowolony, że są koledzy. Biegał, skakał po tapczanie, zajadał ciacha i.. czytał książki. Widać, że po mamusi lubi słowo pisane..
Coraz więcej też już mówi, pojawiają się krótkie zdania i próbuje liczyć. Na razie to forma – dwa, trzy, pieś, siebeś ale ciągłość jest. Rezolutny z niego spryciarz, sam sobie zapala światło, przestawiając podstawkę i uwielbia odkręcać wodę by myć ręce i chlapać wszystko dookoła. W niedzielę odwiedził pierwszy raz wystawę w Centrum Dialogów Przełomy. Tematyka może niekoniecznie dla niego, ale była możliwość zajrzeć do tego muzeum za darmo, więc koniecznie chcieliśmy skorzystać. Dużo historii z lat 1939-1989, zarówno naszego miasta, kraju jak i świata. Archiwalne nagrania, zdjęcia i pamiątki z tamtych czasów. Niesamowite przeżycie, podniosły nastrój i myślę, by wybrać się tam kiedyś jeszcze raz, żeby poczytać i obejrzeć wszystko dokładniej. Później pospacerowaliśmy po placu Solidarności,
obejrzeliśmy kontrowersyjny budynek Filharmonii (niektórzy są nim zachwyceni – zdobył zresztą prestiżową nagrodę na najpiękniejszy obiekt w Europie- innym jednak nie podoba się nowoczesna, nierównomierna konstrukcja tuż przy zabytku), a że piękna była pogoda nie chciało się wracać do domu.. Spacer więc trwał, ale o tym już w następnym odcinku..