Podróże to świetna sprawa, uwielbiam poznawać nowe rejony, a i w te odwiedzane wcześniej lubię wracać. Zwłaszcza po kilku latach, kiedy widać jak się miasta i okolice zmieniają..

Są jednak i minusy. Jak choćby spanie nie w swoim łóżku, po którym zawsze wracam z bolącymi plecami. Teraz nie jest tak źle, bo były tylko 3 noclegi, ale już po tygodniu maść przeciwbólowa i mata do akupresury idą w ruch. Od jakiegoś też czasu (po tym jak przez bakterie trafiłam do szpitala) mam fioła na punkcie czystej łazienki. Jeżdżę z własnym preparatem do mycia i dezynfekcji i na dzień dobry szoruję prysznic, wc, zlew i przecieram wszystkie półki zanim położę tam ubrania. Jeśli na dokładkę trafi się pokój w już starszym budynku (na hotele i apartamenty sobie nie pozwalamy, szukamy pokoi z własną łazienką ale w pensjonatach czy domach gościnnych), z włascicielem po którym również lata widać i brak sił do ogarniania przestrzeni, to najchętniej i własną pościel bym woziła i odkurzacz do materacy.
Oczywiście nie popadajmy w paranoję, w końcu wśród bakterii żyjemy, tych dobrych i tych złych. Ale fakt, że kiedyś na wyjazdach w ogóle sobie nimi głowy nie zawracałam. Teraz za to muszę się pilnować, żeby się płynem dezynfekującym przed wejściem do pokoju nie spryskiwać i kadzideł odkażających nie wozić;) Mimo wszystko jeździć będę, kiedy tylko okazja po temu i fundusze, bo dla tych wszystkich widoków i przeżyć – warto.
