Letnie

Ależ by się chciało mieć od teraz 3 miesiące wolnego 🙂 Letnie klimaty czas start.

Na początek festyn z okazji Dnia Dziecka nad naszym rodzinnym jeziorem. Cały dzień zabaw, atrakcji i śmiechu. Było przeciąganie liny ze strażakami, celowanie wodą z węża, strzelanie do balonów, plażowanie, były mecze piłkarskie, słodkości z piniaty i na deser lody. I skakanie na dmuchanym zamku bez limitów czasowych. Raj dla dzieci 🙂

Dziś plaża, gofry bąbelkowe i relaks w pełni.. Jak tu jutro wstać do pracy?

Reklama

Gdzie ci mężczyźni..?

Oto kreacja pod tytułem „wyjście do żabki po zakupy”.

W wykonaniu.. pana sąsiada z okolicy. Trzeba przyznać, że zadbał o dodatki i nogi ma całkiem zgrabne. Nie uniknął jednak uśmieszków pod nosem i wytykania palcami, w naszym świecie niełatwo być „innym”..

Bycie Mamą uskrzydla

Od momentu, gdy zostałam mamą czuję się wyjątkowo…

Nie sądziłam, że odnajdę się w niemowlęcym świecie i że rosnące dziecko przyniesie tak wiele miłości. Owszem, bywało ciężko, nerwowo, są i będą nadal chwile wkurzające, czy ćwiczenie cierpliwości na etapie dorastania pociechy. Ale to wszystko jest do przejścia, gdy MIŁOŚĆ do dziecka przenika każdą komórkę, a serce rośnie i wzruszenie odbiera mowę przy małych-wielkich gestach od kochającego malucha..

Mały z okazji Dnia Mamy przygotował mi domowe spa, zrobił masaż dłoni i był tak dumny z siebie i szczęśliwy, że nic, tylko się cieszyć, że ma w sobie chęć sprawiania radości… Niech mu to nie mija, bo doceniam bardzo:)

Limuzyną

Z plecami lepiej, choć ostrożnie jeszcze stawiam kroki i uważam by wstawać z krzesła bez pochylania się i powoli. Kolejna wizyta u fizjoterapeuty na początku czerwca i mam nadzieję, że już będę mogła poćwiczyć pod okiem fachowca.

Musiałam też zmienić ustawienia fotela w aucie, na większy wyprost i zamontować nakładkę pod odcinek lędźwiowy, na fotelu w pracy. Z rarytasów innego kalibru, miałam okazję (służbowo) zapoznać się z najnowszym samochodem elektrycznym znanej marki, który to w opcji limuzyny (540 koni mechanicznych) miał również masaż wbudowany w przednie siedzenia. Taki bajer mogłabym mieć na stałe, ale jednak nie w cenie auta, które kosztowało bagatela 900 tyś zł. Nie wiedziałam, że u nas są fury za tak kosmiczną kasę, co więcej, znajdują nabywców (ale że jak? auto w cenie domu?). Tymczasem ja pozostanę w sferze zakupu nakładki masującej na fotel mojego jeżdżącego staruszka, ale dopiero po tym, jak kolejny raz oddam go do naprawy;)

Do pionu

Niedziela uratowana, choć pierwszy raz przyjechało ze mną krzesło.. …na plażę.

Bałam się, że z koca nie dam rady wstać, ale nie było tak źle. Pomocna dłoń jest w takich momentach nieoceniona. A było tych dłoni obok mnie kilka, bo zabraliśmy się nad morze całą rodzinką. Na dwa auta i trzy krzesła. Mama w trakcie rehabilitacji, ja też, tata już z permanentnym bólem pleców..

Tak czy inaczej dzień fajny, upalny w miasteczku, wietrzno-parawanowy w plenerach. Do tego dobry obiad już na Dzień Mamy, plac zabaw dla chłopaków i lody na deser. Jedyny minus we wspólnych wyjazdach, to próba godzenia potrzeb i chęci całej ekipy. Kompromisy bywają trudne do osiągnięcia, zawsze ktoś będzie się nudził, czy czekał aż inni zrealizują swoje plany. I choć podołaliśmy, to na kolejną wyprawę ruszymy jednak sami;)

Pstro

Miało być zoo, będzie pstro. Jeden nie taki wyprost i ponownie moja ruchomość legła w gruzach. Ledwo dotarłam do pracy i ledwo tam wytrwałam. Plus, że załapałam się od razu na wizytę u fizjoterapeuty i jutro dreptam na kolejną. Jeśli choć trochę postawi mnie do pionu, może uda się uratować niedzielę.. Tymczasem, z racji sytuacji, urodziny Męża świętujemy skromnie i domowo, przy deserach lodowych. Na jutro w planach, zamiast zoo, tudzież sadzenia kwiatów na balkonie.. leżenie plackiem, fizjo i czytanie. Dobrze, że jest zapas książek i że weekend mam na powrót do formy. Oby wystarczył..

Imieninowa niespodzianka

Z racji imienin Zosi, Małego i zbliżających się urodzin Męża, wybraliśmy się na świętowanie w jego rodzinne strony.. Były prezenty już od wejścia, desery, lody i zaplanowana przez Męża niespodzianka.. Zapakował nas do auta i wywiózł w świat.. do Dzikiej Zagrody. Polecać można ją głównie dzieciom, ponieważ na stanie tylko 8 żubrów (bezalkoholowych) i dwa lub trzy rysie. Bez szału ale z przyjemnością obserwowania z bliska żubrowego stwora, o łagodnych oczach, ostrych rogach i silnych żuchwach (o dziwo z zębami tylko na dole szczęki).

Niewątpliwą atrakcją była możliwość karmienia żubra marchewkami i polowanie na zdjęcie ryśka, ale po tak małej dawce zachciało się do prawdziwego i dużego ZOO. Trwają debaty, które odwiedzimy ponownie..

Miłosny eliksir

W muzeum Ducha gór Mały Książę miał jeszcze możliwość wybrać sobie i stworzyć eliksir – niestety tylko na ekranie, ale dobre i to. Wybór padł na eliksir miłosny, co mam nadzieję, zapowiada mu przyszłe szczęście na gruncie uczuciowym:)

Na gruncie codziennym na razie jednak łapanie dobrych ocen, przed końcem roku, który już za miesiąc z małym hakiem.. Zleciała druga klasa w mig, a czas jeszcze bardziej przyspieszył odkąd zaczęłam pracę. Dlatego w weekend przystopować należy, docenić wolne i z racji pięknej pogody złapać trochę oddechu (od strasznych wieści ze świata też) poza domem i wśród pięknych okoliczności przyrody. Spokojnej niedzieli..

Klocki i duch

Coś atrakcyjnego dla dziecka znaleźliśmy, choć w temacie klocków Lego jak najbardziej i dla nas też. Lubimy budować, kibicujemy uczestnikom Lego Masters i na wystawy klocków też chętnie z dziecięciem zaglądamy..

A po wystawie zajrzałam jeszcze z synem do muzeum Ducha Gór, tu większa atrakcja dla małych – choć i trochę strachu, bo niektóre opowieści i makiety intensywnie straszące były.. Za to wygrywały gry i układanki multimedialne, jak choćby tworzenie wizerunku ducha gór..

Dla mnie jednak najfajniej było w samych górach, podróż udana, to teraz odliczamy do kolejnych wolnych dni..

Magnesowy klops

Skoro Książ to wiadomo, centrum Wałbrzycha blisko. Choć tu już nie tak książęco i kwiatowo, to jednak na rynku przyjemnie wśród kropel wody z fontanny i przy pysznym obiedzie w polecanych Polskich Smakach. Z racji święta majowego na mieście pusto, większość przybytków pozamykana, a że na dokładkę zmęczenie w nogach po zwiedzaniu, to zwijamy się szybko w nasze górskie rejony, podziwiając po drodze masyw Śnieżki..

Jedyny klops, że nie zdążyłam zaopatrzyć naszej lodówki w magnes z podróży.. Czyżby znak, że jeszcze kiedyś na Zamek Książ wrócimy? Nawet jeśli, to nie tak prędko. Na liście miejsc do odwiedzenia, już kolejny zamek wyrasta, a że jeszcze dwa dni w podróży zostały, coś atrakcyjnego i dla Małego trzeba było znaleźć ale o tym.. wiadomo, w następnym odcinku;)