Udało się prawie wszystko, prócz pogody na grillu bo deszcz nas taki dopadł, że wszyscy siedzieli pod parasolkami – na szczęście nie padało cały czas tylko momentami. Można rzec, że było z atrakcjami 😉
Widać było lekki stres ze strony mojej mamy i Zosi, ale po jakimś czasie towarzystwo się wyluzowało, zwłaszcza tatko i Tomek. W sumie… ja po dłuższym czasie dopiero, bo deszcz wyprowadził mnie trochę z równowagi – tyle przygotowań i takie ważne dla nas spotkanie, a tu leje. Ale większość się z tego śmiała, więc i ja już później też 🙂 Wszyscy po kolei złożyliśmy Marcinowi życzenia, prezenty dostał jeszcze przed wyjściem, oczywiście największą radością miała być i była nawigacja – którą wspólnymi składkowymi siłami zdążyliśmy nabyć na czas 🙂
Grunt, że grillowe przysmaki zdążyły się upiec i że przestało padać choć na dwie raty pałaszowania. Potem przenieśliśmy się na herbatę i deser do domu, kolacja i pogaduchy trwały do późnych godzin.. Zosia z Tomkiem upodobali sobie balkon i żałowałam, że nie mamy tam żadnego stolika.. Podziwiano kwiaty, widoki i zaciszność okolicy, choć od strony sypialni akurat ktoś nieźle imprezował 😉
Sałatka na kolację się sprawdziła, wino do kolacji i nalewka tatowa dopełniły całości.. potem ścielenie kanapy, pluskania i odpłynęłam nie wiedzieć kiedy.. A rano uszczęśliwiłam Tomka żurkiem z jajkiem, który tak mu smakował że chciał zabrać w słoiku! Poszliśmy na spacer po osiedlu, a potem odwieźliśmy ich do Iwony, siostry Zosi, na obiad i pojechaliśmy relaksować się w słońcu nad wodą 🙂 Podsumowując – było sympatycznie i mam nadzieję, że im też się u nas podobało…
