Zamiast spacerować w deszczu odwiedziliśmy Monikę i Igora w domu, chłopaki bawili się w jednym pokoju, a my rozmawiałyśmy w drugim. Obie zaskoczone, że jest cisza i spokój. Od czasu do czasu mój wyglądał, czy jestem i wracał do zabawek. Byłyśmy obie pełne podziwu..
Mogłoby tak już być coraz częściej, tyle że może jednak poproszę bez kataru. Mężu spędził trochę czasu z Małym w markecie i przywieźli stamtąd infekcję wirusową. Tradycyjnie zaczęło się niewinnie, katarek wodnisty przemienił się w potwora zatykającego kompletnie nos i pozbawiającego nas wszystkich ciągłości snu. Doszedł kaszel, a od soboty jeszcze gorączka. Spędziliśmy więc weekend w domu, kombinując i wymyślając atrakcje dla najmłodszego, by przetrwać długie godziny. Udało mi się tylko wyrwać na małe zakupy, ale przy okazji podjechałam obejrzeć szybkowar.
Od kilku lat Mama namawiała mnie do przejścia na gotowanie pod ciśnieniem. Sama ma ze trzy takie garnki, o wiele krócej wychodzi jej przygotowanie zupy, stworzenie pysznego gulaszu czy ugotowanie kaszy i ryżu. Posiada jednak szybkowary, w których pokrywę zamyka się do środka i nawet nie wspominam ile razy taka pokrywka wpadła mi do zupy, czy zahaczyła paznokieć. Byłam zrażona i moje gotowanie było jednak tradycyjne. Dopóki nie trafiłam na szybkowar z pokrywą zakładaną od zewnątrz i zamykaną jednym, płynnym ruchem rączki. Po przeczytaniu tony opinii, zapoznaniu się z ofertą na rynku, po obejrzeniu zdjęć i po odwiedzeniu dwóch sklepów AGD, postanowiliśmy zrobić sobie prezent świąteczny w postaci ciśnieniowego garnka.
Garnek jest, już nawet przetestowany na gotowaniu ziemniaków i zupy z kaszą pęczak – która w 10 minut była gotowa. Jestem tak pozytywnie nakręcona i nastawiona na tworzenie posiłków w szybkowarze, że teraz pozostaje mi tylko nauczenie się jego obsługi i czasów gotowania różnych potraw. Można powiedzieć, że wchodzę na wyższy stopień wtajemniczenia 😉

(fot. ronatsklep – tylko ściąga, bo nie tu garnek kupowany)
Czasy czasami, da się to opanować. Mama do ściągi od dawna nie musi zaglądać, a ja już widzę, że przydałby mi się jeszcze drugi szybkowar o mniejszej pojemności. Można by w jednym robić gulasz, a w tym samym czasie gotować w drugim kaszę gryczaną. Na razie jednak spróbuję opanować jeden, a potem się zobaczy..
Tu się trochę sprzętem nacieszyłam, a tu jednak zdrowotne problemy znowu dały znać o sobie.. z Małym na szczęście nic groźnego, infekcja, którą musi odchorować. Za to przy wychodzeniu od pediatry Mężowi strzeliło coś w kręgosłupie, zgięło go i do końca wyprostować się nie dało. Normalnie idzie się załamać. Rodzice wychodzą na prostą, to teraz u nas atrakcje. Jutro małego chorego będę musiała wziąć ze sobą wioząc drugiego chorego do lekarza. W razie czego są już namiary na ustawianie kręgosłupa, ale jakoś z dużą dozą nieśmiałości podchodzimy do takich praktyk..