Po miesiącu pracy nareszcie wpadłam w poranny rytm wstawania i popołudniowy w ogarnianiu codzienności. Mąż mi w tym pomaga, to on budzi MK, ścieli łóżka, wstawia wodę na herbatę. Ja w tym czasie lecę do łazienki, a potem szykuję dla wszystkich śniadania na wynos i mleko z płatkami dla syna. Mam na późniejszą godzinę, więc ja odwożę Małego, a potem już na spokojnie dojeżdżam do pracy (chyba, że śmieciarki blokują trasę, wtedy robi się nerwowo) Czas przy pracy leci szybko i ani się obejrzę, już pędzę po dziecię. Chyba, że są w planach zakupy, czy jadę do rodziców, wtedy się zamieniamy. Ale wystarczy, że jest choć jedna sprawa do załatwienia po południu i praktycznie ląduje się w domu na kolację..
Nie wiem jak radzą sobie samotni rodzice, ale jestem pełna podziwu, bo kiedy wszystko jest na głowie jednej osoby, o wiele trudniej z organizacją.. O czasie dla siebie nie wspomnę. Mam znajomą, która po pracy wszystko załatwia z dzieckiem u boku. Czasem wracają obie o 20 do domu, córka robi zadania w świetlicy, po szkole jakieś zakupy, czy basen i tylko kolacja i spać. Po kilku takich dniach zmęczenie materiału murowane.
Mnie też momentami zmęczenie dopada, choć chyba bardziej z niewyspania i z braku ruchu. Dlatego po wieczornej pielęgnacji zmykam do książki i spać 👋
