Tempo dni

Od poniedziałku znowu z niczym się nie wyrabiam.. w pracy masa dokumentacji, dużo trudnych zagadnień i czas znika w mig. Po pracy odbiór auta od mechanika i lot do innego, z kluczykiem, który nagle odmówił zamykania drzwi. Już prawie wszystko naprawione – zostało ogrzewanie tylnej szyby, które to akurat na zaskakujące powroty zimy by się przydało. Odśnieżanie i brak widoczności bardzo mnie zniechęcają do poranków, na szczęście jutro już jakieś większe plusy zapowiadane. Nie takie jednak, by można było wskoczyć w lżejsze ubrania. Rano zimnica, a gdy słońce w okna zaświeci, robi się sauna w pokoju. Sukienki na razie i tak do krawcowej poleciały, do pracy kombinuję więc stroje warstwowe.. a po cichu marzę już o zrzuceniu swetrów i kurtek.

Ciepła wiosno, przybywaj..

Reklama

Zaliczone

Czas wykorzystany w każdej minucie, po części na zaplanowane sprzątanie – co bardzo mnie cieszy, bo w domu od razu lepiej się oddycha i w nowej pościeli też przyjemniej spać. Pranie wieszane już na czysty balkon, chętnie też bym i kwiaty sadziła, ale jeszcze w ziemię trzeba się zaopatrzyć i na kwiecień poczekać.

Spotkania udane, Mały wybawiony u koleżanek i u kumpla, od którego wracać nie chciał. Spędziłam u znajomych godzinę, na pogaduchach połączonych z wyciąganiem go do domu. Był czas i na sobotnie bieganie po sklepach, w poszukiwaniu sukienki na kobiece kino. Znalazłam taką, która i w letnie dni do pracy się przyda.

Tymczasem na razie dni jesienno-wiosenne, ale dzisiejszy spacer z rodzicami udany i trochę ruchu poza domem zaliczone. Powodzenia w nowym tygodniu 🌺

Słońca mi trzeba

Nie ma jak na te kijki ruszyć, bo pada i pada.. A jak nie pada, to akurat w pracy jestem. Także czekam niecierpliwie i z utęsknieniem wypatruję słońca – ale takiego, co już bardziej grzeje. I wiatr zimny przegoni..

Magnolie powoli szykują się do rozkwitu, a we mnie rozkwita chęć na ogarnianie otoczenia. Dziś wzięłam się za zabawki z dywanu (Zingsy wystawiam na sprzedaż), szafy odetchnęły po wyniesieniu reklamówki ubrań na PCK, jutro planuję wziąć się za pranie i mycie balkonu.

Ale i odpoczynek jest w planach, spotkanie z koleżanką, spacer rodzinny.. A i MK ma dwa zaproszenia do znajomych, to w tym czasie będziemy mieli trochę swobody i czasu tylko dla siebie. Miłego weekendu 🌺

Wiosna

Już się rozkręca, witając ciepłem choć jeszcze nieśmiałym i deszczem schładzanym. Ale +15 już odczuwalne, jasność o poranku dodaje energii i chce się żyć! Krokusy też przetrwały, co widać było w parku, ale tylko zza szyby. Tyle ludzi tam pojechało, że nie znaleźliśmy wolnego miejsca parkingowego! W kolejne ładne dni wybierzemy się więc MZK, inaczej klops z pętelką..

Wraz z wiosną tradycyjnie przybywa mi energii i chęci do ruchu. Nowe kijki do nordic walking zakupione, legginsy też, a i koleżanka chętna do wędrówek już umówiona. Nic tylko ruszać w teren i rozkwitać, jako te krokusy, co zimie się nie dały!

Patryk w natarciu

Zdrowie powróciło, przynajmniej na tyle, że da się normalnie funkcjonować..

Zanim w duecie z Małym Księciem wystąpię, to na razie udoskonalamy wspólne prace plastyczne. Nie należą do najłatwiejszych, bo i materiały zawsze trzeba mieć w pogotowiu i pomysły. Tym razem temat irlandzkiego patrona i ozdoba na dzień św. Patryka w piątek świętowany. Pierwotny plan zrobienia koniczyny na stelażu z drutu, z braku tegoż, zamienił się w kapelusz.

Jak na możliwości moje i 8 latka – wyszło w sam raz, a wspólna praca weźmie udział w kolejnym konkursie. I niech jej idzie na zdrowie.

Tymczasem tydzień się rozkręca, duże tempo, czeka mnie nauka nowych dokumentów w pracy, po pracy zakupy i cała ta domowa otoczka, od której nie ma jak się wyrwać. Chyba, że na jakiś dłuższy weekend, ale takowy dopiero na Wielkanoc..

Za szybko

Zbyt szybko pochwaliłam się dobrym zdrowiem i mocą tranu, który codziennie biorę. Różnice temperatur na dworze i koleżanki w pracy z zapaleniem krtani doprowadziły mnie do 37.6, dreszczy, kataru i bólu krtani. Kaszel też boli. A w pracy był akurat gorący czas nauki praktycznej i nie mogłam zniknąć. Nawet na jeden dzień.. Moich chłopaków też dopadło, także w weekend czas kurowania..

A było już tak pięknie..

Gramy

Żeby nie było zbyt różowo, mam na koncie kolejny, nietrafiony zakup ubrania przez internet… Chyba od dwóch lat poluję na ładną, beżową, zimową, nie za ciepłą i nie za długą kurtkę (za duże wymagania?). W galeriach i na rynkach nie znalazłam nic w moim guście, zasiadłam więc wreszcie do sieci. I cóż, mym oczom ukazał się model idealny. Zamówiłam, oczywiście płacąc za przesyłkę. Przyjechała kurtka.. kompletna porażka. Fatalny materiał, krój i wykonanie. Nastąpił zwrot, oczywiście płatny i w sumie 25 zł w plecy. Nie dam się znowu skusić zakupom ubraniowym przez net (inne jakoś się udają), bo kompletnie mi nie wychodzą. Nie wiem czemu, ale nigdy nie trafiam z fasonem, rozmiarem, choć wymierzę się na wszystkie strony. U mnie to jak loteria. Pozostaje bieganie po sklepach i dalsze poszukiwania – ale pod koniec tego roku. Na razie mam dość!

Na pocieszenie Mały Książę zagrał mi na gitarze Smoke on the water:) Mój mały synek, taki szkrabek, co to dopiero uczył się chodzić, wdrapywał się na mnie powtarzając poznane słowo.. Mama.. Małe szczęście, biegające na podwórku, uczące się wspinać, grać w piłkę, tulące się wieczorami w mych ramionach.. Teraz już na własnej gitarze klasycznej stawiające pierwsze kroki. To co czuję w głębi, to niesamowite poruszenie, duma i tak ogromna miłość, że nie ma słów by ją opisać. Za to zaczyna się kolejny rozdział życia, w którym może kiedyś zagram z MK w duecie:)

Śniegowe gofry

Gdy już przebiśniegi i krokusy nieśmiało wychyliły łebki, skuł je nocny mróz i śnieg, który zamiast w styczniu, czy na ferie dzieci cieszyć, na finiszu zimy się pojawia. Tak to. Zrobiło się biało, ale w dzień plusy śnieg topią i tradycyjna breja pokrywa chodniki. Jedynie w lesie i w parku trochę czystej bieli trafić można, tylko na co komu ona teraz potrzebna..

A skoro zimno, to imieninowy spacer mojej Mamy przenieśliśmy w kawiarniane progi. Na gofry i pogaduchy, choć trochę dla mnie smutne, bo bez podarunków. Rodzinne ustalenia zakończyłam postanowieniem, że nie robimy sobie już prezentów. Tylko dzieci będą obdarowywane. Rodzice i brat z żoną mają wszystko, czego im do szczęścia potrzeba. Nie chcą żadnych kosmetyków, słodyczy, sprzętów, ani bibelotów. A nawet jak chcą, to sami sobie kupić mogą. I tyle w temacie. Na szczęście nasza trójka nadal lubi obdarowywanie i otrzymywanie drobiazgów. I choć we własnym gronie i wśród znajomych nie zamierzamy z tej przyjemności rezygnować:)

Należycie wyśmienicie

Czy już mówiłam, że lubię świętować? Wszelkie okazje, małe i duże są wyśmienitą okazją do oddechu od codziennych obowiązków. Takie dni są jak korale, z których powstaje naszyjnik wspomnień. Choć oczywiście i w tych zwyczajnych dniach znajdzie się błyskotki warte dołączenia do kolekcji.

Tym razem Dzień Kobiet uświetniły bukiety kwiatów od moich kochanych mężczyzn i dwie laurki od Małego, z czego jedna trójwymiarowa będąca wazonem z kwiatami, które nigdy nie zwiędną (jupi). Wieczorem za to babski wypad na Kino Kobiet, w klimatach bollywood, ze śmiechem, wzruszeniem, konkursami i przyjemnym w odbiorze „Planem na miłość”. Takie dni lubię najbardziej.. i również na plus weekendu życzę:)