Jestem niesamowicie poruszona i wzruszona troską rodziny i znajomych, tych bliskich i dalszych, którzy dopytują o samopoczucie, o to, czy daję radę i czy w czymś pomóc nie trzeba. I ta chęć pomocy to nie tylko słowa, to jest naprawdę realne, z prawdziwą chęcią realizacji tych słów..
Koleżanka z osiedla zaproponowała, że może odprowadzać rano MK do szkoły. Druga, szkolna, zabrała go do kościoła i chciała robić zakupy (w tym akurat temacie Mąż coraz lepiej sobie radzi;)). Nasza blogowa Blubra zgłosiła chęć przyjazdu (30 km), żeby pogotować mi obiady i pomóc w domu (dziękuję po stokroć!). Dostaję codziennie troskliwe wiadomości, na blogu od Was tyle ich czytam, dzwonią rodzice, koleżanka z pracy, pani kierownik też..
Normalnie serce rośnie ❤ i jest mi tak niezmiernie miło ze świadomością, że na tym świecie (i tuż obok) jest dużo dobrych ludzi..