Nowy tydzień

i nowy miesiąc.. biała kartka do zapisania, opłaty do zrobienia, lodówka do zapełnienia – zakupy jedzeniowe poczynione – i dni do przeżycia pełną piersią. Na dokładkę pogoda iście letnia, ostatnio 22 stopnie C i słońce przy którym można już w krótkim rękawku śmigać. Wczoraj wyszłam na spacer ok 17 i prawie do 19 urzędowałam z Małym na świeżym powietrzu. Nie wiem doprawdy jak mam go ubierać, położna radziła zakładać jedną warstwę więcej niż sobie, a tu dłonie gorące i kark ciepły więc już nawet koc wózkowy tylko w nogach 🙂 Oby dalej tak pięknie..


Brat kawalerskie przetrwał, szczegółów jeszcze nie znamy, ale wnioskując ze zdjęcia na plaży, było wesoło i szampańsko.Kolega dołączył już do grona mężów, ślub nad morzem w rejonie Krabi i weselicho w hotelu przy basenie też się udały.

 

 

 

 

aż się chce..

 

 

 

Na kawalerskim dominowały kolory patriotyczne – czerwone spodnie, białe koszule i marynarki. Z wesela jeszcze nie ma fotek, na razie Brat rusza do Birmy w towarzystwie Filipińczyka, który jak się okazało też leci tam pozwiedzać.

 

 

 

 

jak marzenie..

 

 

 

Aż mi się zew podróżnika odzywa we mym wnętrzu! Na początek wybierzemy jednak pobliskie jezioro, a później może Chorwację i Włochy z własnym dojazdem – niech no tylko Dzieć podrośnie na tyle, żeby dało się z nim wędrować i podróżować dłużej niż dwie godzinki..

 

Obecnie szykujemy się do Kiermaszu Książki Przeczytanej. Beata dorzuciła 40 swoich książek, gdyż albowiem przed wyprowadzką do Danii robi czystkę na półkach. Wiadomo jak to jest z takimi czystkami, miało się odgruzować, a raptem tylko lekko się poluźniło. Od nas wyjedzie karton książek, wzbogacony jeszcze przez tatowe dzieła typu Archipelag Gułag czy Gargantua i Pantagruel. Czekam na wieści, czy dostaniemy na owym Kiermaszu stolik, bo termin coraz bliżej, a informacji brak. Bez stolika też jedziemy, ale wtedy bardziej z nastawieniem na wymianę i powrót z kolejnymi książkami do domu 😉 Na razie przed snem czytam lekki, zabawny kryminałek „Miłość, szkielet i spaghetti”, dla fanów pani Chmielewskiej, polecam, bo napisany w podobnych klimatach i z poczuciem humoru.  


Wzięłam się dziś za gotowanie, pomiędzy zabawianiem, karmieniem, przewijaniem, smarowaniem, podawaniem witamin i usypianiem Synka. Powstały z tego łazanki z kapustą i kiełbaską smażone i gotowane na raty. Na szczęście pod koniec można wszystko razem zamieszać, doprawić i gotowe. Gorzej, że zostały mi naczynia do umycia, a od tego wolę się już nie odrywać. Jak zacznę, trza skończyć.

 

Zelektryzowała mnie dziś wiadomość z Miejskiej Biblioteki o zbliżającym się spotkaniu z Małgorzatą Kalicińską i Marią Czubaszek! Już jestem podekscytowana i szykuję aparat oraz mój podręczny notes na autografy. Choć podejście bliżej może się nie udać, bo impreza odbywa się w plenerze parkowym, a tu jak wiadomo dojadą rowerzyści, tłum stworzą spacerowicze i chętnych będzie dużo. Mimo wszystko jestem dobrej myśli. Oby tylko pogoda dopisała, a już ja się postaram o bliskie spotkania trzeciego stopnia 😉

Dodaj komentarz