I nad morze!

A skoro były Dni Morza to najlepszym miejscem na ich uświetnienie jest samo morze 🙂 W poniedziałek pojechaliśmy nacieszyć oczy widokiem bezkresnej wody, posłuchać szumu fal i poczuć dotyk miękkiego piasku pod stopami.. Było trochę opalających się i spacerujących brzegiem morza ludzi (niektórzy się nawet kąpali w tej lodowatej wodzie!), było też trochę słońca więc mogliśmy poleżeć na plaży..

 

 

 

 

 

 

poślubne morze

 

 

 

 

 

 

A kiedy chmury zakryły słońce, powędrowaliśmy na promenadę pooglądać sklepiki z różnościami. Dzięki temu trafiliśmy kolczyki, takie same jak kiedyś miałam, a zastał mi tylko jeden. Kolekcja jest uzupełniona i teraz mam trzy sztuki 😉 Były oczywiście moje ulubione zakręcone lody, był obiad na świeżym powietrzu i deser w postaci gofra z bitą śmietaną i owocami. Cały dzień wykorzystaliśmy tak, jak nad morzem lubię najbardziej…

 

 

 

 

 

 

promenada

 

 

 

 

 

 

Delektowałam się więc tą małą podróżą ale już zaczęłam myśleć, o zbliżającej się, tej naszej właściwej podróży poślubnej…..

 

W życiu stale bywa tak, że człek się ciągle czegoś doczekać nie może 😉

Dodaj komentarz