Jakby nie patrzeć mamy jeszcze lato, a i tak z zaskoczeniem człek patrzy na termometr i 24 stopnie za oknem. Choć pamiętam cały wrzesień z upałami większymi niż latem. Mały wtedy nie chodził do przedszkola i umawialiśmy się na codzienny plac zabaw z Moniką. Teraz też jesteśmy umówione, na spacer w tygodniu, jeśli tylko jej najmłodszy nie polegnie w nierównej walce z wirusami.
Tymczasem nasz maluch (odpukać) zdrowy, szalał w niedzielę nad odrzańskim nabrzeżem i korzystał z wystawionych tam zabawek dla dzieci. Leżaki zachęcały do relaksu, a stoiska z różnościami do korzystania z atrakcji. Mały wędrował po równoważni, skakał z miękkich kostek, grał w drewniane kręgle i piłkarzyki. Wracać nie chciał, ale każdy bunt tego dnia tłumiło tajemnicze słowo – CYRK.
Cyrk był wprawdzie niewielki, z większością atrakcji w postaci akrobacji i wygłupów klauna, ale dla dzieci przeżycie mega. Mały był pierwszy raz, cieszył się, klaskał i frajda ogromna. Dla nas trochę mniejsza, bo i gorąco i ławki wysokie z wielkimi szczelinami. Cały czas czujne pilnowanie, żeby Mały nie zleciał. A kręcił się, wstawał, intensywnie bił brawo, normalnie widz pierwsza klasa. Najbardziej podobał mu się Spider-Man wirujący z siecią pod sufitem, pan wspinający się na ruchomą wieżę i na deser zdjęcie z Maszą i niedźwiedziem. Nie było żadnych karygodnych występów zwierząt, bo jak wiadomo są słusznie zabronione. Zaprezentowano węża na szyi i warana noszonego na rękach. A na koniec pięknego konia, dodam, że zadbanego i z błyszczącą sierścią, który obszedł arenę, był przytulany przez prowadzącego i ukłonił się kilka razy.
Najchętniej zobaczyłabym pokaz samej akrobatyki, albo takie show połączone z magią i tańcem jakie prezentuje Cirque Du Soleil. Może kiedyś.. Teraz, na początek, dla malucha dobre i to 🙂