Nogi na śniegu zaprawione w chodzie, to i w ostatni dzień pospacerowaliśmy po Karpaczu wzdłuż i wszerz. Wieczorem można było podziwiać kolorową choinkę w centrum.

W dzień zajrzeć do siedziby Ducha Gór i poznać karkonoskie tajemnice.

Codziennie zahaczaliśmy też o plac z trampoliną dla Małego, który nas tam ciągnął i do zdjęć w locie pozował. Plac rozświetlony wielką bombką i saniami, przygotowanymi dla turystów.

Zaopatrzyłam się w oscypki i warkocz wędzony, by i w domu trochę gór jeszcze poczuć.. Byliśmy w prywatnym muzeum klocków Lego i w mini muzeum bajkowych figur woskowych. Pozaglądałam do sklepików z różnościami, dzięki czemu doszedł nowy magnes w kolekcji na lodówce. Mamy magnesy głównie z miejsc, w których byliśmy. Jedynie z Peru i z Teneryfy jeszcze w zawieszeniu. Przywiezione dla nas w prezencie, ale fajnie by było je zrealizować. I o ile Teneryfa może być kiedyś osiągalna, o tyle Peru jest bardzo odległym marzeniem.. Tymczasem nadaję już z domu, ale jeszcze jedną nogą w górskich klimatach. Będzie mi ich brakowało i mam nadzieję, że jeszcze w tym roku uda się jakiś weekend wygospodarować, żeby góry i latem zobaczyć..
