Kolejny trening na plecy i biodra za mną. Czuję się coraz bardziej rozciągnięta, mogę trochę pogłębić skłon i kręgosłup na pewno jest z tego powodu zadowolony. Mały też czuje się lepiej, próbuje ćwiczyć ze mną (w wersji energicznie przeszkadzającej), inhalacje przynoszą poprawę, noc miał całą przespaną, więc jutro może ruszyć do przedszkola. Na jeden dzień i zaraz weekend, ale dobrze zacząć spokojnie. Choć z atrakcjami, bo na Mikołajki. Nie wiem tylko czy trzeba się jakoś przebrać, czy ma dominować czerwony kolor, czy nie.. nie ma się nawet w tej grupie od kogo dowiedzieć. Asekuracyjnie ubiorę mu czerwone spodnie i wezmę do torby mikołajową czapkę. Dla mnie by to nie miało znaczenia, ale dzieci bardzo przeżywają każdy brak.
Ostatnio naszemu dziecku może brakować jedynie wybiegania w plenerze. Dwa razy zostawał w domu z moją Mamą, wczoraj bowiem miałam kolejną wizytę u lekarza. Pocieszającą, bo wynikało z niej, że nie jest tak źle jak się obawiałam. Warto robić badania u dwóch niezależnych lekarzy i najlepiej, gdy jeden ma lepszy sprzęt i większą wiedzę. A może po prostu większą mobilizację i chęć pomocy. Bo to też ma znaczenie. Leczenie wdrożone, humor lepszy i nawet po powrocie poszłam z synem na długi spacer.

Odwiedziliśmy też lodowisko i przy najbliższym możliwym terminie zamierzam wskoczyć w łyżwy. Bardzo już za tym tęsknię, a myślę, że po treningach i wzmacnianiu dam radę poszusować po lodzie. Mały ma swoje łyżwy na czterech płozach, a w takich nie wpuszczają na lodowiska. Można jedynie spróbować na naszym płytkim jeziorku, gdy całkowicie zamarznie. Ale jeszcze nie ma takich mrozów. Na szczęście można wypożyczyć łyżwy już od rozmiaru 26. Gruba skarpeta i śmigamy.
Zanim jednak łyżwy, jeszcze przed nami czyszczenie butków dla Mikołaja, zabawa w przedszkolu i nadchodzący weekend, który mam nadzieję będzie spokojny, zdrowy i relaksujący.. czego i Wam życzę.
