Zebranie z jednej strony mnie ucieszyło, panie potwierdziły dobry start Małego i wręcz chwaliły go za rezolutność, spokój i chęć brania udziału we wszystkich zabawach. Z drugiej przygniotło trochę podwyżkami opłat na starcie. Kwoty na radę rodziców, wyprawkę, ubezpieczenie i zajęcia dodatkowe sięgają 500 zł, a do tego trzeba dokupić zapas mokrych i suchych chusteczek i zrobić zrzutkę na wieżę muzyczną. Dyrekcja na to funduszy nie da, a bez muzyki raczej rytmikę i tańce ciężko przeprowadzić. Na dokładkę część rodziców, nowych dla nas dzieci w grupie, wykazywała dość problematyczne podejście do różnych tematów. Co i rusz coś się komuś nie podobało, mieli pytania dodatkowe i cała szopka zamiast godzinę trwała dwie. Nic to, przetrwałam.
Teraz byle przetrwać kolejny rok z katarami i kaszlami, na które sezon właśnie się rozpoczął. Mały już pociągający, poszły w ruch inhalacje z soli fizjologicznej i chusteczki, bez których całą jesień i zimę z domu nie wychodzimy. A tak było pięknie! Dwa miesiące bez efektów specjalnych, w zdrowiu i wolności od inhalatora. Dobrze, że na razie to tylko katar i można było spędzić jeszcze dzień w plenerze.
Pojechaliśmy świętować otwarcie Skweru Misia Wojtka, z dużym placem zabaw, przy dźwiękach orkiestry wojskowej i możliwością zakupu książki o owym dzielnym misiu, który wraz z Armią Andersa pomagał żołnierzom w walce.
https://pl.m.wikipedia.org/wiki/Wojtek_(nied%C5%BAwied%C5%BA)
Udało się upolować jedną ze stu książek opowiadającą jego historię, z którą to właśnie się zapoznajemy.

Na jutro zaplanowane kolejne atrakcje i mam nadzieję, że katar u synka w nic gorszego się nie rozkręci. Szkoda tylko, że jakieś deszcze niespokojne są zapowiadane, bo miałam nadzieję przeżyć koncerty zapowiadane na oficjalne zakończenie lata. Zobaczymy jak ta niedziela się rozwinie i co uda się zrealizować..