Naprawdę podziwiam pracę, którą wykonują osoby sprzątające. Które każdego dnia zmagają się z wszechobecnym kurzem, brudem, myciem okien czy porozrzucanymi rzeczami. To nie jest łatwy kawałek chleba i powinien być bardziej doceniany. Po moim ostatnim, kilkudniowym wysiłku, gdzie ze ścierką i mopem walczyłam o błysk, padłam wycieńczona. W dużym pokoju przetarłam regały, parapet, wszystkie drobiazgi, liście kwiatów, doniczki, ramki na zdjęcia. Odkurzyłam książki, płyty i wymyłam powierzchnię dwóch wielkich szaf. Zrobiłam porządek w zabawkach Małego, wywalając wielką reklamówkę drobiazgu, leżącego odłogiem i w ogóle nie używanego. Po całej akcji na okna nie wystarczyło mi już siły. Poza tym zaczął padać deszcz, więc byłam usprawiedliwiona, że ta robota została przełożona na czas lepszej pogody.
Za to dla relaksu i ku odskoczni od domowego szaleństwa wybrałam się z Bluberką do galerii handlowej, by tym razem poszaleć na szopingu 🙂 Ponieważ ostatnie porządki w szafie zrobiły miejsce na nowe rzeczy miałam chęć na nową sukienkę, a krótkie spodenki na zbliżające się lato okazały się wręcz koniecznością. Udało się trafić i jedno i drugie, do tego stopki do balerinek, szminkę w malinowym odcieniu, pasującą do letnich dodatków i koszulkę. Największą jednak radość sprawiła mi dżinsowa katana, w idealnym kolorze o jakim marzyłam. Intensywna barwa, fajne przecierane kieszenie i kołnierzyk, fason z wcięciem w talii i jak dla mnie, po prostu mercedes wśród dżinsowych kurtek 😉 Ganiałyśmy po sklepach z wielką przyjemnością, próbując trochę pogadać między lataniem do przymierzalni, szperaniem po wieszakach i delektowaniem się fajnym wypadem. Ciąg dalszy nastąpi, ale to już w następnym tygodniu.
Dziś były już tylko ćwiczenia, zakupy i szukanie pomysłu na weekendowy obiad. A że wszystko w domu lśni, lodówka pełna, obiad jest i pranie zdjęte.. mogę, wreszcie zasiąść spokojnie, włączyć ciąg dalszy „Przyjaciółek” i wreszcie podelektować się nicnierobieniem 🙂 Miłego weekendu!
