Jeszcze w temacie filmów, obejrzałam dopiero co „Choć goni nas czas” z Freemanem i Nicholsonem oraz „Białą sukienkę” z Małaszyńskim i Izabelą Dąbrowską. Oba filmy poruszające temat życia, śmierci i wiary. Pełne ciepła, codziennych dylematów, pochwały dla rodziny i nagany dla obłudy. Dla mnie były dobrym wyciszeniem emocji po „Klerze”.
Z dobrych tematów, dziś dostaliśmy wiadomość, że fitness przetrwa, nie zamykają! Z tej radości zrobiłam dłuższy trening, pokręciłam na orbitreku i dołożyłam rower. Wszyscy ćwiczący zadowoleni, my z Edytą odetchnęłyśmy bo już była wizja długiej wędrówki w inne miejsce albo dojazdów w deszczowe czy śniegowe dni. Tymczasem zostaje wszystko blisko i po drodze. Czyli dzielnie ćwiczymy dalej. Dołączając ciężary w postaci siat zakupów, mycia łazienek, kuchenek i gotowania obiadów na kolejne dni 😉 Na szczęście Mężu wspiera i gdy wybyłam z Małym do dziadków, odkurzył mieszkanie. Szykuje się trochę więcej domowej pracy pod koniec miesiąca. Bowiem na początek listopada zapowiedzianą mamy wizytę Zosi i ze dwie domowe imprezy.
Na razie jednak łapiemy piękną pogodę, spacery i wygrzewamy się jak koty na słońcu. Widoki jesiennego jeziora, spadających żołędzi i ciepłych kolorów złota błyskającego wśród liści. Na dokładkę, dla relaksu i emocji, zbliża się koncertowy wieczór w towarzystwie Kamy i Beaty, która specjalnie na tę okoliczność przybywa z Danii. Zapowiada się ciekawy weekend 🙂