Nadmorskie klimaty to coś zdecydowanie dla mnie, dlatego ciągle mi ich mało.. Mały też zachwycony, szalał i nad wodą i w miasteczku. Musieliśmy trzymać się za kieszeń, bo wyciągał na wszystko co gra, brzęczy i jest kolorowe. Ale przyznam szczerze sprawiało nam to frajdę i czasami wkręcaliśmy się w zabawę razem z nim. W końcu cały rok człek czeka na wakacyjny urlop to i nacieszyć chce się do woli.
Przy dziecku wprawdzie wypoczynek nabiera trochę innego wymiaru, ale przy dobrej organizacji można i poleżeć, popływać i w miarę spokojnie pozwiedzać okolicę. Nawet jeśli dokoła nogi skacze wiecznie pełen energii, albo co jakiś czas marudzący szkrabek, da się zrelaksować, pospacerować i nacieszyć oko..
A potem powrót do domu, gdzie jak wiadomo jest najlepiej.. ale nie latem przy 34 stopniowych upałach. Plus taki, że pranie w moment schnie na balkonie. W domu trzeba ogarnąć podróżne toboły, odnowić wykończony wodą pedicure. Zapewnić dziecięciu atrakcje na poziomie dywanu czy stołu. Odwiedzić rodzinkę, ochłonąć trochę. A potem znowu tęskni się za naturą, przestrzenią i za morzem, nawet gdy spienione i falą próbuje zmyć nas z nóg..