I niełatwo uwierzyć, ale w naszym Bałtyku!
Woda ciepła (szok), sinic brak, deszczu (mimo straszenia burzami) kilka kropelek i o dziwo trafiony pokój w szczycie sezonu (szok do kwadratu).
Temperatury iście tropikalne, plaża, lody, spacery i nawet humoru nie zepsuły zatrzaśnięte kluczyki od auta w owym aucie. Powrót Męża do domu pożyczoną furą (seicento bez klimy) cioci z pobliża. Trzeba było przywieść drugi komplet (dobrze, że nie z Zakopanego) gdyż w niedzielę za bezusterkowy włam do samochodu zażyczono sobie 450 zł.
Siniak pod okiem Małego, który wchodząc na kanapę zatrzymał się policzkiem na ławie, prócz płaczu, również był do zniesienia. I sąsiedzi biorący prysznice o 23.
Lato jest, woda jest, książki są, lody, gofry, brak gotowania, relaks całkowity i wreszcie wspólny, długo oczekiwany, wolny czas 🙂