Ociepliło się i to znienacka. Może znów tylko na jeden dzień, ale dobre i to. Łapaliśmy dziś wiosnę garściami i na zapas, wystawiając nosy do słońca, biegając w parku za piłką i jedząc lody z owocami.
Ale zanim do tego parku dotarliśmy, spełniły się plany spotkaniowo-koncertowe. Najpierw u Sylwii, w babskim gronie, wśród rozbawionych maluchów sztuk pięć. Wiek od 2 do 9 lat, więc część starsza miała oko na młodszą. A my mogłyśmy zasiąść przy zastawionym przystawkami stole i nagadać się do woli. No może prócz przerw, na – mamo, chcę to, chcę tamto. On mi zabiera, powiedz jej coś itp. Wesoło było, wspominałyśmy Woodstock (który ponoć nazwę zmienia?), nasze zapoznanie, moją pierwszą imprezę z nowo poznanymi kumpelami Sylwii. Cieszę się, że zostałam do grona przyjęta i uznana, za swoją. I że mogę na dziewczyny liczyć, nie tylko w temacie imprez, czy wyjścia do kina.
Męskie połówki odebrały dzieciaczki w okolicach podobranockowych i już bez krępacji mogłyśmy przesiąść się na kanapę i gadać, tańczyć i relaksować się po całym tygodniu. Fajny wieczór.. choć jak się okazało, sobotni miał być jeszcze lepszy.
W ogóle sobota pełna była niespodzianek. Znienacka trafiliśmy pana Makłowicza, pichcącego w markecie jajka po neapolitańsku. Czego w życiu bym się nie spodziewała. A tu proszę.
A później miałam farta, łapiąc w ostatniej chwili, niedawno zapoznaną znajomą Beaty. Łapiąc ją w celu ratowania mnie, przed stratą kasy za dodatkowy bilet na koncert Agnieszki Chylińskiej. Dodam, że mega koncert! Ada, która spontanicznie wyrwała się z baby shower, poszaleć na płycie, była niezmiernie uradowana. Jako i ja, mając dokoła siebie równie szalone istoty. Koncert był fantastyczny. Agnieszka dała czadu, wyskoczyła z irokezem na głowie, pełna energii, radości, świetnego humoru. Rockowa i nostalgiczna i przyznam, że mimo stroju, tatuaży, fryzury czy groźnej pozy – kobieca, ze ślicznym uśmiechem. Przyciągnęła tłumy, które wraz z nią śpiewały stare i nowe kawałki. Momentami miałam ciarki na plecach, czasem się wzruszyłam, a tak to i głos straciłam i wytańczone nogi musiałam regenerować. Warto było 🙂