Plany oczywiście poszły do weryfikacji, z pierwszym kaszlem u Małego. Schemat po powrocie od Zosi się powtórzył, cztery dni w przedszkolu, katar, kaszel i od nowa inhalacje. Zaczynamy podejrzewać, że to jednak na tle alergicznym. Oddech robi mu się szybki i płytki, a inhalacja pomaga w moment. Po kolejnych dniach wszystko wraca do normy. Na wiosnę ruszamy do alergologa i laryngologa. Teraz strach do przychodni zaglądać, bo grypa szaleje.
Na szczęście gorączki żadnej nie miał, energia synkowi dopisywała, więc mogłam zrealizować choć część zaproszeń. Spotkanie z Moniką przełożyłyśmy na następny weekend. Żeby nie ryzykować zarażenia jej chłopaków, choć my zdrowi i Mały nie wygląda na żadną wirusową akcję. Ale wiadomo, ona po trzech tygodniach spędzonych przy chorych dzieciach nareszcie cieszy się ich zdrowiem i unika wszelkich katarów. Może za tydzień zdarzy się cud i wszyscy będą zdrowi, by móc nadrobić wizytę.
W domu zrobiło się odświętnie i nastrojowo.. Naszykowałam sałatek, przystawek, oliwek, serków, owoców i ciasta. Zapaliłam wszystkie dodatkowe lampki i świeczki. W piątek przybyła Kasia i miałyśmy czas na pogaduchy, przerywane tylko od czasu do czasu Małym, domagającym się zabawy. W sobotę pod wieczór odwiedziła nas Hania, ze swoim dobrym sercem i pozytywnym nastawieniem do życia. Nagadałam się za wsze czasy, spędziłam fajne chwile wraz z moimi chłopakami.
Obie dziewczyny pochwaliły nowy wystrój i rozjaśnienie salonu. Każda miała inny pomysł na przybranie okna w firanki i zasłony. I gdyby była możliwość, przetestowałabym każdy, by zobaczyć efekt. Ale cóż, z racji ograniczeń kosztowych można wybrać tylko jedną wersję. Tymczasem tyle wariantów mi się podoba i jeszcze Duża podsyła super pomysły 🙂 Chcę z tych wszystkich porad wybrać to, co będzie miłe memu oku. A tu nawet końcówki karniszy trzeba dołożyć do decyzji.
Jednak mniejszy wybór, to łatwiejsze życie..