Warto się czasami wkurzyć i wykrzyczeć swoje racje. Oczyściłam emocje i chyba zaskoczyłam inspektora budowlanego, który do tej pory miał styczność z chodzącą łagodnością. Fakt jest taki, że za sufity firma remontowa będzie dochodzić kasy od spółdzielni. Oddamy im to co obecnie z ubezpieczenia spłynęło, ale na tym nie koniec. Pisma do spółdzielni wygenerowane i będę cisnąć o odszkodowanie za zniszczone panele i lodówkę. Jak i większe dofinansowanie na okna, bo jak określił facet od okien, zamontowali szajs, który wypada z ram, przecieka i zmusza nas do wymiany. Czy uda się coś wywalczyć, nie wiadomo, ale warto spróbować.
Dni nowego tygodnia wypełnione były telefonami, umawianiem terminów na pomiary, spotkaniami z rodzicami i wieczornym spacerem na cmentarz by zapalić światło pamięci..
Oraz nową serią filmów, z których dwa o podobnej tematyce „Bardzo długie zaręczyny” i „Testament młodości” , kostiumowe historyczne o Marii Stuart, „Królowej Margot” i „Barrym Lyndonie” Stanleya Kubricka. Po takiej dawce czuję przesyt i na jakiś czas zamierzam odpocząć od tego typu filmów. Jedyną odskocznią było pocieszne kino akcji „Pozdrowienia z Paryża”, obejrzane za sprawą Travolty i (Bożenko, tak, tak ) Meyersa z Tudorów.
Tymczasem odpoczynek od filmów może być też i wymuszony. Wszystko zależy, czy przy naprawie sufitów nie odetną nas od sieci. Firma zaczyna jutro z samego rana i kombinuję jak tu pochować kable, żeby uratować połączenie. Wszystkie zabawki, ozdoby i kwiaty już wyniesione. W razie czego pozostają mi książki, ewakuacja do rodziców i tylko przedszkole niepewne, bo Mały zaczął kaszleć. Mieliśmy miesiąc spokoju od przeziębień, który doceniam widząc rosnącą temperaturę, szkliste spojrzenie i oczywiście ciężki moment na chorowanie przy rozpoczynającym się remontowym chaosie, który potrwa kilka dobrych dni..