Dni niepewności zakończone, tak jak i moja działalność w firmie. Po 12 latach pracy i 3 latach – macierzyński plus wychowawczy, podziękowano mi dzisiaj za współpracę. Cóż, często niestety bywa tak, że albo masz małe dziecko, albo karierę. W moim otoczeniu dużo matek potraciło prace, a że mam z nimi bezpośredni kontakt, to wiem z pierwszej ręki.
Plus taki, że na wypowiedzeniu nie muszę pojawiać się w firmie. I że wreszcie wszystko jest jasne. Powiem tak, gdyby mnie przyjęli z powrotem, to bym chodziła, bo przecież trzeba. Ale szczerze, podświadomie chciałam takiego zakończenia. Atmosfera tam nerwowa, ludzie podłamani, dyrektor myśli o zmianie pracy bo ma już dość tego co się dzieje. Niektórzy muszą już dotrwać do emerytury i nie mają innego wyjścia. Młodzi natomiast boją się zmian i tego co niepewne przed nimi. Wielu mi zazdrościło, większość dobrze życzyła, usłyszałam masę komplementów i to był całkiem sympatyczny dzień pożegnania.. Dostałam kwiaty, butelkę rumu, kartkę z podpisami pracowników i zaproszenie na ponad trzygodzinny seans w SPA 🙂
Później zaliczyłam wizytę u prezesa spółdzielni, żeby przyspieszyć wizytę inspektora budowlanego (będzie jutro). Zamówić pomiar wilgotności w mieszkaniu i żeby w ogóle coś się ruszyło w temacie ściany. Póki nie pada non stop i póki mrozy jej nie skuwają powodując pęknięcia. Wizje mamy już potworne, tym bardziej, że właśnie dziś oderwał nam się tynk w kuchni. Znowu cudem uskoczyliśmy spod walącego się sufitu. Ta da! Tak do kolekcji wrażeń i żeby czasem za spokojnie nie było..