Przed przedszkolną zmianą w naszej codzienności pojechaliśmy do Zosi złapać trochę oddechu. Zanim jednak wyjazd, podeszłam z Małym do apteki by zakupić tran i rozpocząć mu wzmacnianie odporności. Już wszyscy straszą, żeby przygotować się na wzmożone ilości przeziębień. Spacerów więc więcej, hulajnoga w ruchu, łapanie słońca i zabawy na świeżym powietrzu. Jak choćby wesołe miasteczko niedaleko od Zosi. Porwaliśmy ją z nami, co oczywiście zakończyło się nową zabawką dla wnuczka. Ale jak tu odmawiać, kiedy patrzy tymi swoimi ślicznymi oczyskami i cały zamienia się w słowa – chciałbym to mieć.
Co do słów, to Zosia była zachwycona dialogami z najmłodszym. Miesiąc różnicy i postępy ogromne. Po przyjeździe Mały oczywiście ruszył do zabawek i zanim Zosia wróciła z pracy artystyczny nieład był już w rozkwicie. Pytam się go, a co opowiesz babci jak przyjdzie do Ciebie? On mi na to z dumą w głosie – jak zrobiłem bałagan 🙂
Nie da się ukryć, bałagan trwa przez cały czas naszego pobytu, zarówno w domu, jak i w ogródku. Ale mimo tego, odpoczywamy bardzo. Ja głównie z racji większej ilości spokoju i oddechu od gotowania. Mężu na spotkaniu z kumplem, tym razem beze mnie. Chciało mi się poleniuchować na kanapie, poczytać książkę i nie robić nic. A jeszcze na wynos zostaliśmy obdarowani kotletami, więc na początek tygodnia obiad mam zapewniony. Słoikami najlepszych na świecie ogórków kiszonych, fasolki zielonej, reklamówką pysznych ziemniaków i świeżych ogórków zerwanych tuż przed wyjazdem. Do tego naręcza ukorzenionych astrów na balkon, które ponoć mają nam zakwitnąć na niebiesko w okolicy listopada. Byłoby pięknie, choć akurat w listopadzie to ja na balkon niechętnie zaglądam. Ale dla kwiatów zrobię wyjątek. Przyda się coś kwitnącego na tę zbliżającą się jesień. Spotykane co i rusz ozdoby zapraszające na dożynki, swoje już mówią. Nie ma lekko, lato powoli za nami..