Pasewalk i mały Strasburg

Deszcz nie chciał odpuścić, ale jednak co jakiś czas robił sobie przerwy.. Na ten przykład rano lało jak z cebra, a gdy odbierałam Tatę po rehabilitacji, słońce świeciło jak w środku sezonu. Wręcz trzeba było szaliki i kurtki w aucie zdejmować. Takie klimaty to już chyba zapowiedź nadchodzącej wiosny. A skoro tylko czuję ten wiosenny powiew, od razu budzi się chęć do wietrzenia szafy z nienoszonych ciuchów. Udało się wyekspediować przyciasne i spłowiałe dżinsy, legginsy po trzech sezonach, rozciągnięty sweter i kardigan w burym kolorze, który kiedyś zamierzałam nosić – ale że nie nosiłam od dwóch lat – to pora oddać go na PCK, może ktoś skorzysta. Wywaliłam stare, krótkie kozaczki, z całkowicie startym czubkiem. Przymierzyłam też wszystkie koszulki letnie i poskładałam najgrubsze zimowe rzeczy z nadzieją, że wystarczą już tylko pośrednie. Wiem, że zima może nas jeszcze zaskoczyć i w kwietniu, ale to zawsze zdążę sięgnąć po cieplejszy sweter. 


 

A skoro trochę miejsca w szafie się zrobiło.. i nawet rozluźniło się na wieszakach tak, że aż cztery zostały wolne.. to.. Tak, tak to oznacza, że można było dokupić sobie cos na wiosnę 😉 Tak akurat pod koniec miesiąca, ze świadomością ile udało mi się odłożyć i korzystając z dużych promocji przed nową kolekcją. Nabyłam nowe dżinsy, marynarkę w kolorze pudrowego różu, drugą jasnoszarą do czarnej sukienki, krótkie kozaczki w miejsce wyrzuconych i na deser delikatne kolczyki, na zbliżające się wesele.

Wiosnę nie tylko widzę w szafie, jak zawsze budzi się we mnie zew podróżniczy. Gdyby tylko czas, gdyby więcej słońca i wzmocnione plecy Męża, to już bym z chęcią ruszyła w trasę.. przed siebie, w góry, nad morze, gdzieś, gdzie mnie jeszcze nie było. Albo i w znane miejsca, byle razem i z taką właśnie energią grającą w duszy. 

 

Jednak na razie pozostają bliskie miejsca, nie obciążające zbytnio pleców i podróżującego malucha. Ze świadomością jego drzemki, posiłków i ogólnej wytrwałości do siedzenia w jednym miejscu. Pierwszy więc nasz wiosenny kierunek to Pasewalk, bo blisko i było choć odrobinę do zwiedzania. Olbrzymia, trzynawowa świątynia gotycka St. Marien Kirche, pochodząca z XIV wieku, mury obronne, bramy starego miasta – Mühlentor (XIV/XV w.) i Prenzlauer Tor, oraz neogotycki kościół pw. św. Ottona z Bambergu. Ogólnie ładne miasteczko o niskiej zabudowie i z klimatem.

 

 

 

Podróż po zimie

 

 

 

Stamtąd już niedaleko było do Strasburga, tego z dopiskiem Uckermark i o zdecydowanie mniejszym znaczeniu. Nazwa miasta to „miasto dróg”, najprawdopodobniej prowadzących w średniowieczu ze wschodu Europy do miast tworzących związek handlowy Europy północnej. Tak przynajmniej podaje wujek googiel, a my mogliśmy obejrzeć choć tych dróg kawałek. Czas jednak gonił, wieczór się zbliżał i pora kolacji. I choć Mały podjadał co chwilę jabłka, na przemian z upieczoną o poranku muffinką, to jak wiadomo z dziecięcym „mama, mama, mama” powtarzanym co kilka sekund, się nie dyskutuje, tylko wraca do domu i kropka.

Reklama

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s