Dla odstresowania po szpitalnych przeżyciach wybrałam się na festiwal kolorów. W znoszonej koszulce, w ciemnych spodniach, żeby łatwo było doprać. Wystarczyło kupić dwa kolory, by być pokolorowanym od stóp, po ekscentryczne malowidło na twarzy 🙂 Nie było tłumów, jakich się spodziewałam, ale to zapewne efekt trwających jeszcze wakacji. Muzyka była rockowa, grał zespół na żywo i szybko udzieliła mi się luźna atmosfera. Poskakałam wśród starszych i młodszych, podobało mi się, że przybywali też rodzice z dziećmi i świetnie się bawili. Potem od razu do wanny i odmiana w stateczną małżonkę 😉
By Synek też się trochę odstresował zabraliśmy go na spacer i pierwszy przejazd pociągiem – wprawdzie na razie dziecięcym, robiącym kółka dookoła parku, ale zawsze to super atrakcja dla malucha. Na ciuchcię mówi „tutu” i włączamy to do kolekcji nowych słów, jak miś, dom, koń, gol i angielskie „go” podłapane z gierki w nawigacji..
Ma się Smyk coraz lepiej, wczoraj wieczorem zrobiliśmy mu ostatnią inhalację i dziś jedziemy na kontrolę do pediatry. Zobaczymy co zaleci, bo jeszcze trwa kaszel i może trzeba będzie podać mu coś wykrztuśnego, żeby oskrzela całkiem się oczyściły. W każdym razie dokazuje nasz maluch, biega, kopie piłkę i urzęduje na ślizgawce. Babki trochę chyba zaczynają go nudzić, bo mniej się przy nich udziela. Za to zaczął intensywnie rysować, czego efektem jest pęcherz na moim palcu – po temperowaniu masy kredek. Nie sądziłam, że przy takiej czynności można się dorobić pęcherzy, a jednak. Na szczęście taką ozdobę zafundowałam sobie dopiero wczoraj, więc w poniedziałek mogłam iść na Kino Kobiet jeszcze bez plastra.
A warto było się wybrać, bo i film bardzo przypadł do gustu i jeszcze, biorąc udział w konkursie, wygrałam bon na pedicure medyczny z malowaniem i komputerowe badanie stóp. Cena owego bonu zwala nomen omen z nóg i bez niego w życiu bym się na takie cudo nie wybrała. Muszę się tylko umówić i dopytać, czy nie ma ukrytej tam jakiejś dopłaty. Jak człek w dzisiejszych czasach dostaje coś za darmo, to od razu robi się czujny 😉 Hania z Emilą nic tym razem nie wygrały, za to wszystkie wyszłyśmy zachwycone fantastyczną grą aktorską Meryl Streep i świetnym filmem, przy którym można było się i pośmiać i wzruszyć. Szczerze powiedziawszy podobał mi się o wiele bardziej niż sztuka „Boska” z główną rolą Krystyny Jandy. Choć może nie należy porównywać sztuki teatralnej z filmem.. No ale Meryl była po prostu zachwycająca, rozbrajająca i fantastycznie odegrała rolę zakochanej w muzyce, fałszującej śpiewaczki. Tak dzielnej i nieświadomej braku talentu, że z odwagą występowała przed szeroką publicznością.. Polecam.