Jarmark Jakubowy z roku na rok powiększa swoje tereny wystawowe. Tym razem stoiska sięgnęły aż drogi na Zamek i wszystkie uliczki boczne w rejonie Katedry. Jak zwykle było kolorowo, smakowicie i muzycznie. Tłum ludzi i kostka brukowa utrudniały poruszanie się z wózkiem Małego, ale fajnie było spędzić czas na oglądaniu różnego rodzaju wyrobów ręcznie robionych. Były obrazy, ozdoby, ubrania, biżuteria, wazony, zabawki i torby z ciekawymi napisami. Jedna z nich pod hasłem
„Boże spraw, żebym kupiła tylko to, po co przyszłam..” 🙂
Do tego pachniało świeżym chlebem, wędlinami z Kujaw czy z Litwy, można było spróbować wina z owoców sezonowych, tureckiej chałwy z pistacjami i oczywiście nie odmówiłam sobie grillowanego oscypka. Pyszności!
Spotkaliśmy się potem na spacerze w parku, z Sylwią i Tomkiem. Mały mógł pograć z chłopakami w piłkę, ja pogadać sobie po babsku i nacieszyć oczy półrocznym Mikołajem. A ponieważ jarmarkowa atmosfera przyciąga, to byliśmy tam i drugi raz w niedzielę, tuż po obiedzie z rodzicami. Wieczorem pojechałam na ozon, ale dopiero w poniedziałek dane mi było spotkać się z panią Tereską – moją podstawówkową wychowawczynią.
Przyznaję, że było to spotkanie bardzo wzruszające.. Poznała mnie od razu, wyściskała i obie łzy miałyśmy w oczach. Poszły w ruch zdjęcia szkolne, wspomnienia i historie klasowe. Jak dziś pamiętam, kiedy pani Teresa zasłabła na lekcji i większość z nas płakała jak bobry. Cóż to była i jest za kochana kobieta! Opowiedziała mi historię swojego życia, mówiła o dzieciach, o początkach pracy i o tym, że wytrwała w jednej szkole aż do emerytury. Serducho mi się ściskało, kiedy rozmawiałyśmy, chyba najbardziej dlatego, że ten czas taki nieubłagany, że tyle już lat upłynęło, a przed nią już ich tak niewiele.. Miałyśmy trochę wieczoru dla siebie. Małego zostawiłam u Dziadków, a Ania pojechała na dworzec po bilety. Wraz z synami wybiera się dziś nocnym na Światowe Dni Młodzieży, więc na jeden dzień zrobiłyśmy przerwę z ozonem.
Akurat było mi to na rękę, pojechaliśmy zrobić przegląd auta i całe szczęście bo okazało się, że jest problem z jednym wahaczem (czymkolwiek to to jest). Temat jak się okazuje groźny i do natychmiastowego zrobienia. Od razu odstawiłam auto do mechanika i tylko trzymać kciuki, żeby zrobił je jak najszybciej. Bez auta to już sobie teraz nie wyobrażam poruszania się po mieście, poza nim i realizacji wszelkich pomysłów i planów 😉