Chodzik

Ponieważ jesteśmy na etapie prób chodzenia, więc temat chodzików, pchaczy, kapci profilaktycznych czy butów w teren, są teraz na porządku dziennym. Dziadek przypomniał sobie o chodziku wiklinowym, jaki my mieliśmy przy stawianiu pierwszych kroków

 

 

 

profesjonalny

fot. wiklina.net

 

 

i postanowił skonstruować takie cudo własnym nakładem 🙂 

Chodziki wiklinowe są już jednak mało popularne, a i cenowo drogie. Zamieniły je wszelkie pchacze z kółkami czy grające chodziki, w których się siedzi. Pchacze mają jednak to do siebie, że łatwo o kontuzję i dziecko idące niestabilnie szybko się przewraca z tymi plastikowymi kółkami. Te drugie z kolei nie wzmacniają nóg, bo cały ciężar ciała opiera się na siedzonku. Obecnie więc Mały trenuje u Dziadków w leszczynowej konstrukcji mocowanej taśmą 😉 i całkiem dobrze mu to idzie.. Jeszcze tylko trudno wyrobić zakręty, no i przeszkody są nie do pokonania. Sięganie po zabawkę też stało się utrudnione, ale za to jak się rozpędzi na prostej, to idzie stabilnie cały dumny i zadowolony z siebie. Dziadek też dumny, że się jego chodzik sprawdził w praktyce.

 

 

 

 

hand made

 

 

 

 

Ostatnie noce na szczęście zaliczamy do udanych, 10 ząb już się przebił i nareszcie zapanował błogi spokój. W poniedziałek odwiedziła nas Kasia, kiedy Mały zasnął miałyśmy czas na pogaduchy o sprawach firmowych, o poszukiwaniu przez nią pracy, jej rodzinie i marzeniach. Po południu natomiast skoczyliśmy wydać ostatni bon świąteczny, na zupełnie podstawowe zakupy. Złożyłam też zamówienie w internetowej aptece, by skorzystać z ostatniej wypłaty i zrobić sobie zapas kosmetyków i witamin na nadchodzące chude miesiące. Zaopatrzyłam się w szampon leczniczy do wymagających włosów i kremy do mojej mieszanej cery – ciągle nie mogę trafić na dobry specyfik, który będzie i nawilżający i matujący, a jednocześnie nie będę po nim miała różnych niespodzianek. Przy okazji zapas herbat na odporność dla Synka i kosmetyki dla Amelek, bo wiadomo, że razem łatwiej o brak opłat za dostawę. 

 

Wczoraj zawiozłam Rodziców na śledzika, a sama podskoczyłam z ciastkami do Hani córki, by podziękować za walentynkową rezerwację w kinie. Niby tyle jeszcze było czasu do 14-go, a tu już wyjście całkiem zaraz, bo w tą niedzielę. Ten czas mógłby się opamiętać, bo się człek nie zdąży obejrzeć, a już lato będzie..

Choć na razie idzie zapowiadane ochłodzenie i z racji dzisiejszego porannego deszczu ruszyliśmy do Amelek na dziecięce zabawy. Widać jak nam szkraby szybko rosną, jak się zmienia ich wygląd i jak już poszły w górę.

 

Zaczęłyśmy rozmawiać o przedszkolu i przerażenie nas wzięło, że dopiero początek lutego, a tu już zero miejsc w naborze na ten rok!? A dyrektorka przedszkola mówiła (byłam osobiście), że dopiero w lutym się zaczyna zbieranie podań, to jak? To od kiedy trzeba składać papiery, żeby choć próbować się dostać? W starym roku, czy od stycznia, bo już jestem kompletnie zakręcona w tym temacie..

Reklama

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s