Z reguły energia mnie rozpiera, każdy dzień mam wypełniony po brzegi i ciągle mi mało, a to czasu, a to spotkań, spacerów, koncertów czy książek, które aż do mnie wołają 🙂 Po ostatniej, ciekawej prozie Nurowskiej, wciągnęłam się w powieść historyczną z czasów Chrobrego, a przy okazji wynalazłam wśród książek Taty, powieść o młodych latach Sienkiewicza. Jest tyle książek, które chcę przeczytać, do których chciałabym czasem nawet wrócić, ale szkoda mi czasu, bo już następne czekają w kolejce.
Zawsze żyłam pełną parą, w podróży, wśród znajomych, na imprezach. Teraz też kiedy tylko możemy, to wychodzimy choć nie jest to już takie proste, jak kiedyś bywało. A do tego czasem po prostu nie ma siły. I już nawet nie chodzi o bolący kręgosłup, czy że Małego trzeba przed wyjściem nakarmić, przewinąć i ubrać – co wymaga dużej gimnastyki 😉 Bywa, że najnormalniej w świecie, już po połowie dnia, kiedy nastaje drzemka to i ja padam. Jak usiądę, to nie chce mi się nawet wstać z kanapy. Nic dziwnego, skoro codziennie za Synkiem biegam, układam, pilnuję, sprzątam, bawię się w pociąg, uczę słów, pokazuję świat, gotuję, a wszystko z nim, kręcącym się przy nodze. Przewijam, wycieram buzię, przy okazji próbuję umyć siebie, włos jakoś ułożyć, a nie ma jak, bo Mały chce by mu poświęcić 100% uwagi i ani na chwilę nie lubi zostawać sam. Wszystko rozumiem, wiem że to taki etap. Że dziecko czuje się bezpiecznie tylko, gdy jest ktoś przy nim. Ale myślałam, że wystarczy by być w tym samym pokoju, a tu najlepiej jakby się cały dzień z nim bawić, siedząc tuż obok na dywanie, a najlepiej trzymać go na kolanach.. uff 🙂
Wiem wiem, kiedyś będzie mnie wyganiał z pokoju i mam się cieszyć tym etapem, który teraz jest. I cieszę się niezmiernie, tylko od czasu do czasu przychodzi najnormalniejsze w świecie zmęczenie. Dobrze, że tylko czasami.
Okulista za nami, wszystko jest dobrze tylko mamy chronić oczy dziecka przed ekranami, oglądaniem bajek na laptopie i trzymać z daleka od tabletów. Ha! Teraz to jeszcze możliwe, tylko jak tego dokonać w przyszłości? Takie mamy czasy, że większość dzieci już w przedszkolach mają własny tablet. A i sama w sklepie widziałam taki, nawet z myszką, dla dwulatka. Pozostaje ograniczać i pilnować, a najlepiej biegać z nim za piłką, chodzić na basen i jeździć w plener kiedy tylko się da. To akurat lubimy.
Biorę dzisiaj Malucha na spacer, bo słońce świeci wręcz wiosennie. Choć temperatura lekko mroźna, to zdrowa taka pogoda i powietrze orzeźwiające. A po spacerze łapię jakieś ciastka i ruszam z nim do Hani w odwiedziny. Pogadamy sobie trochę, obejrzę jej mieszkanko po remoncie. Ubiorę się w coś nowego, umaluję i odetchnę, po całym zabieganym dniu. Przy okazji naładuję baterie na kolejne 😉