Kiedyś obiecaliśmy sobie, że w weekendy nie sprzątamy. Słowa dotrzymujemy i bardzo mi się podoba to, że sobota i niedziela są całe na odpoczynek i dla nas.. Sprzątanie wypada głównie w środy i czwartki, bo i piątków na to szkoda 😉 Za nami więc odkurzanie, prasowanie, wycieranie kurzy z parapetów, szaf i pranie, które teraz słabiej schnie, bo już słońce tak nie grzeje na balkonie..
Do tego trzy dni z rzędu jeździłam do Rodziców z Małym, celem było oswojenie go z powtarzalnością tych jazd, z windą której trochę się boi i najważniejsze – wychodzenie do drugiego pokoju i wyjście z Mamą do sklepów, żeby oswajał się z moim czasowym znikaniem. Pobyt z Dziadkiem sam na sam wypadł pomyślnie, panowie bawili się w najlepsze, była nauka pukania linijką w wiaderko, słuchanie muzyki i wędrówki po mieszkaniu. 🙂
Z jednej strony myślę o tym, że Synek powinien się przygotowywać na bycie poza domem i bycie z innymi osobami. Ale przecież jeśli pójdzie do żłobka to i tak będzie dla niego szok, bo na 8-9 godzin raczej bez rodziców nie będzie. Z drugiej strony coraz bardziej marzę o zostaniu z naszym Maluchem jak najdłużej i tak się w tych moich myślach waham.. Mam jeszcze miesiąc na decyzję, a potem czeka mnie rozmowa z dyrektorem, choć chyba przeprowadzę ją wcześniej, żeby wiedzieć na czym stoję..
Tymczasem próbuję upichcić coś innego niż zawsze.. na tapetę poszły naleśniki z mąki żytniej pełnoziarnistej, która jak się okazało jest trudniejsza w opanowaniu niż pszenna. Pierwsze ciasto w całości ewakuowałam, bo już nic się zrobić nie dało. Na patelni robiła mi się papka, nic się nie smażyło, a dodawanie kolejnej porcji mąki czy rozrzedzanie ciasta mlekiem skończyło się brakiem miejsca w misce 😉 Zawzięłam się jednak i wczoraj po przejrzeniu przepisów w necie i przeanalizowaniu popełnianego błędu udało się usmażyć całkiem dobre naleśniki 🙂
Idąc za ciosem przygotowałam też pierwszy kisiel dla Synka, na gotowanych owocach – jabłko, śliwka, borówki i nektarynka, zagęszczony rozrobioną w wodzie mąką ziemniaczaną i odrobiną cukru. Zajadał jeszcze ciepły, aż miło było patrzeć 🙂
A dziś ruszamy w miasto, uzupełnić brakujące kosmetyki typu szampon, krem i płyn do kąpieli dla Smyka. Potem spacer, póki jeszcze nie pada i pod wieczór tankowanie auta, żeby było czym w niedzielę pośmigać jeśli zachce nam się ruszyć gdzieś w trasę.
Miłego weekendu 🙂