Ten tydzień jakiś taki wychodzi domowo-spacerowo-lekarski.. Wietrzne dni przeplatają się ze słonecznymi, w poniedziałek wręcz nie wychodziłam tylko dotleniałam Syna na balkonie. Ale już od wtorku wędrujemy po okolicy, czasem nawet po dwie godziny dziennie. Poranki za to w przychodni – kolejna dawka szczepionek 5w1 i pneumokoki, dziś kontrolnie pierwsza morfologia, a jutro trzeba jechać po wyniki i zawieźć je do lekarza. Ze sobą też się muszę wybrać, bo coś kręci mi się w głowie, włosy mi po ciąży wypadają jak szalone i ogólnie czuję się trochę osłabiona. Domyślam się, że może to być spowodowane karmieniem i brakiem jakichś witamin, które Dzieć ze mnie wyjada. Albo może żelaza mam za mało, bo jego przyswajalność lepsza jest w towarzystwie cytrusów, których teraz nie jem. Kupiłam sobie sok marchwiowy i jabłkowo-buraczkowy, do tego ogórki, rzodkiewki i znowu zaczęłam gotować kasze. Ostatnio jakoś mi się znudziły. Powinnam zjeść wątróbkę, tylko coś kompletnie mnie do niej nie ciągnie 😉
Spokojnie jest, choć czas na filmy mi się mocno skurczył. Mały mniej śpi, chce się ciągle bawić lub zwiedzać mieszkanie. Towarzyszy mi przy gotowaniu, wieszaniu prania czy składaniu rzeczy. Czasem tak fajnie się zawiesi.. zapatrzy gdzieś, otworzy buzię ze zdziwieniem. Słodziak jest 🙂 Ale, że wszedł w etap lęku separacyjnego, ani na chwilę nie lubi być teraz sam. Jako, że waży już 8 kilo poratowałam się nosidełkiem od koleżanki.. trzeba je tylko rozpracować i nauczyć się zmieniać ramię, układać szkraba i wiązać te wszystkie paski..
Teraz wieczorami, zamiast filmów, pochłaniam znowu książki. Ostatnio pożyczony z biblioteki „Wieczór panieński” Izabeli Pietrzyk, już oddany – niestety słabiutka pozycja wśród kobiecej literatury. Za to „10 minut od centrum”, Izabeli Sowy, ciekawa i napisana z klimatem. Teraz ruszam do „Kobiety z pazurem” Anny Kleiber, a w kolejce czeka lekki kryminał „Dante na tropie” Agnieszki Olejnik. Wysłałam też zgłoszenie na kolejny Kiermasz Książki Przeczytanej i już w maju ruszamy posprzedawać część mojej obszernej biblioteki. Choć jak znam życie.. więcej książek kupię niż sprzedam! Taki to już los maniaków czytelniczych 🙂