W piątek wybrałam się z Synem na spacer, żeby Mąż mógł odespać poranne pobudki. Było tak pięknie, że zawędrowałam nad jeziorko i wyszła nam dwugodzinna wędrówka, a do domu wcale nie chciało się wracać. Mąż podjechał do nas autem i pierwszy raz karmiłam w samochodzie – okno przysłonięte kocem i heja. Dzięki temu mogliśmy skoczyć do sklepu po zabawkę montowaną w wózku, bo już się Dzieć zaczyna nudzić po przebudzeniu. Przy okazji złapałam dla niego czapkę na lato i małego gryzaka, żeby miał go stale przypiętego do kurtki. Przybyła też zamówiona mata edukacyjna, więc radości nie było końca. Nowe zabawki, dźwięki, światełko – szał ciał i uprzęży! 🙂 Wieczorem obejrzeliśmy jeszcze „Paddingtona” i spać się nikomu nie chciało..
A w sobotę czuć było powiew lata, już od rana prawie 18 stopni i takie słońce, że zachciało się morza.. W planach było pranie, chciałam myć okna, wahałam się czy jechać, czy nie.. Ale cóż. Morze wygrało!
Złapaliśmy po drodze moich rodziców i dawaj szybko na trasę. Wyszło nam i tak dość późno, ale stwierdziliśmy, że warto być choćby tylko dwie godziny – byliśmy aż pięć. Wychodzimy z auta, a tu lato w pełni! Ludzie w krótkich spodenkach, koszulkach. Na plaży już kąpielówki, a i szalonych morsów nie brakowało wskakujących do lodowatego morza. My tylko stopy zamoczyliśmy, na więcej bym się nie odważyła. Za to na plaży – raj. 22 stopnie, słońce, woda spokojna. Rozłożone koce, Mały szczęśliwy, bo rodzinka koło niego, każdy zagaduje, bierze na ręce, przytula. Oczywiście sesja zdjęciowa, spacer, karmienie mew i karmienie Syna spod koca 😉
Smaczny obiad i moje pierwsze lody amerykanckie zjedzone od czasu porodu. Byłam zachwycona taką sobotą, morzem i tym ciepłem.. Aż wracać się nie chciało i już mi się marzą takie, choćby weekendowe, wypady.
Niedziela już chłodniejsza, więc tylko spacer w okolicy, obiad na mieście i małe zakupy napojowe, bo wody niegazowanej idzie teraz u nas litr za litrem. Wieczorna kąpiel, usypianie Synka, czas na relaks, przytulanki i animowany film „Wielka szóstka”.
Ja nie wiem jak ja wrócę do pracy?! Teraz jest taki fajny czas..jak pomyślę, że znowu dni będą uregulowane przez kierat, stres firmowy i tyle czasu nie będę widziała naszego Malucha. Echh to lepiej na razie o tym nie myśleć i łapać te cudne chwile w kadr, chłonąć je w pamięci i cieszyć się każdym dniem.