Z nowymi brwiami od razu siebie widzę, bez brwi staję się niewyraźna, więc skoro zostały zrobione twarz od razu nabrała wyrazu, a i ja poczułam się pewniej 😉
Z tej pewności, przy dużej pomocy Męża, wypełniłam wreszcie PIT – czeka już tylko na złożenie w urzędzie i będzie z tym spokój. W ramach odstresowywania po podatkowych klimatach włączyłam sobie dwa lekkie, włoskie filmidła pod hasłem „Wybacz, ale będę Ci mówiła Skarbie” i „Wybacz, ale chcę się z Tobą ożenić”. Beata polecała mi je w formie książki, Federico Moccia, ale nie przypadła mi do gustu narracja, zdecydowanie fajniejszy był w tym przypadku film.
A skoro już przy filmach jestem obejrzeliśmy jeszcze sympatyczną komedię „Duchy moich byłych” z Matthew McConaughey, z 2009r – kto nie widział, to polecam 🙂
Ale dość o filmach. Pierwsza książka na czytniku prawie skończona. Czyta się fajnie, plusem jest podświetlenie, które ułatwia mi pochłanianie treści wieczorem lub w nocy. Minusem są literówki w tekście i czasami dzielenie wyrazów. Jednak hiciorem jestem przy tym ja osobiście – bo mam chęć przekładać w ebooku strony! 🙂 Odruch taki. Wyrobiony od lat.. ale myślę, że będzie to do opanowania. Czytam obecnie komedię kryminalną i już się kolejnych polskich autorów doczekać nie mogę, a mam ich trochę w zapasie.
Co do Dziecia, to rozpoczęliśmy kurację polecaną Ziają AZS oraz Emolium w kąpieli i na zmiękczanie suchej skóry. Pierwsze efekty już widać, na policzku złagodzenie, na głowie bardziej miękko, a i nogi jakieś gładsze. Mimo wszystko w czwartek do dermatologa się wybierzemy, niech oceni te nasze starania.
Synek skończył 4 miesiące i w dniu swojego małego święta pierwszy raz był nad morzem! Ależ się cieszyłam z tej wyprawy 🙂
Rano dostałam kwiaty od moich kochanych chłopaków, w południe już śmigaliśmy w trasę. Najpierw do wujków i ciotek na urodziny – było śpiewanie Sto Lat, kolorowe balony i tort na którego kawałek się skusiłam. Była kiełbasa z ogniska, dla mnie pieczony chleb i różne rodzaje surówek i sałatek.
Z każdego coś kąsnęliśmy, Młody dostał swoją porcję mleka i tak najedzeni podjechaliśmy do Dziwnowa bo było i po drodze i już blisko od wujków.
Obawiałam się nadmorskiej wichury, a tymczasem było cieplej niż w mieście. Tafla wody z lekką tylko falą, plaża pusta, cicho, spokojnie. Super było! Synek nieświadomy jeszcze gdzie jest, ale my radośni, że dotarliśmy z nim w te rejony. Po tej podróży i widoku morza, zima definitywnie się dla mnie skończyła 🙂