Godziny w kwiaciarni ustalone, mam nadzieję że uda się wszystko zgrać w czasie by i kwiaty, które mam mieć wpięte we włosy i bukiet dotarły do mnie wtedy, kiedy mają dotrzeć. Taką kolorystykę kwiatową sobie wymarzyłam.. ciekawe czy pani Grażynka stworzy mi coś równie pięknego, w kolorze nadziei..
O auto i salę się nie martwię, bo tu wiem że zdążą z przystrojeniem i widziałam już idealnie wiosenny kolor balonów i zielonych motyli, które będą wpięte w kieliszki.
Zakupy do domu mamy zrobione, ugotowałam już też obiad, bo gdy zrobię pazurki nie będę zbytnio szaleć po kuchni, czy w innych domowych tematach. Nieruchomo też się zbytnio leżeć nie da 😉 no ale będę unikać wszelakich ruchów mogących mi ten mój artystyczny french zniszczyć.
Cieszę się, że dotarliśmy do Agi na urodziny. Grill miał być skromnym spotkaniem paru znajomych, a wyszła z tego imprezka w ogrodzie na 14 osób, z pysznymi sałatkami, pieczonymi filetami i tostami z ananasem. Na deser były galaretka z truskawkami i przepyszne ciasto w kształcie jeża 🙂
Zostaliśmy też wyściskani przez rodziców Agi i Marka oraz przez nich samych, kiedy dowiedzieli się, że rodzinka nam się powiększy 🙂 Ale zanim to, jeszcze przed nami parę wyzwań i atrakcji. Stwierdziłam, że trzeba się wreszcie zmobilizować do kupna regału, którego ciągle brak w pokoju, a ledwo już się mieścimy w szafie i komodzie. Jakoś tak miejsca nam się robi za mało w tym naszym mieszkanku.. Ale jakby nie patrzeć priorytetem są teraz ślubne wydatki i choćby dziś będzie trzeba opłacić odbieraną suknię i być może klimatyzację, która jednak nie działa czyli czeka ją naprawa. O wydatkach na najbliższy czas to aż strach myśleć, no ale wiadomo, że planując ślub się ich nie uniknie…
Co by nie mówić emocje rosną.. z dnia na dzień coraz bardziej! Lecę zdjąć ręcznikowy turban z mokrych włosów, potem na regulację brwi i pazurki – na których będzie kwiatowy motyw..
a suknię zawiozę chyba do rodziców, albo do brata, żeby Pan Młody jej przed ślubem nie oglądał 😉