Nie da się tego inaczej nazwać – czuję się jakbym została wypuszczona na wolność 🙂 po prawie 12 latach wykonywania codziennych obowiązków w firmie gdzie zaczynałam od prac laboratoryjnych, a później przeszłam do technologicznych, by zająć się na końcu papierkową robotą. Okazało się, że najlepiej czuję się w tych papierkach – zamówienia, logistyka dostaw, tworzenie dokumentacji produkcyjnej to mój żywioł. Jednak i tego żywiołu ma się z czasem dość. Przynajmniej na jakiś czas 😉
A czas nadszedł dla mnie szczególny.. Pamiętacie jak dostałam na Dzień Kobiet życiowy prezent od Marcina ( „na Dzień Kobiet dostałam jeszcze jeden szczególny prezent.. ale o tym w następnych odcinkach serialu zwanego życiem 🙂 ” ? Nie był to prezent tylko od niego, ale nasz wspólny… więc tak – jak wszystko dobrze pójdzie – POWIĘKSZY NAM SIĘ RODZINA!! 🙂 🙂 🙂
W tamten dzień zrobiłam test, kilka dni później wiadomość o ciąży potwierdziłam w przychodni, a od tamtej pory jestem pod ścisłą kontrolą lekarzy, badań wszelakich i pod pieczą dbających o mnie obu naszych rodzin.. Nie pisałam wcześniej, bo z racji na mój wiek wszystko jest delikatne, pilnujące się i starające by wszystko było dobrze..
Przygotowuję się więc do wspaniałej roli w życiu kobiety.. a jak się czuję? Najpierw było oszołomienie, no i oczywiście od razu myślenie jak to będzie, jak się będę czuła, jak ja przebrnę przez przygotowania ślubne w tym czasie kiedy powinnam odpoczywać? 😉 Tymczasem okazało się, że sił mam dużo.. przez prawie 3 miesiące śmigałam do pracy, na wyjazdy, zajmowałam się wszystkim co trzeba i też może trochę ponad miarę rzeczami, które już powinnam sobie odpuścić, np. cięższymi zakupami. Dawałam radę do czasu tego tygodnia, kiedy dyrek poszedł na urlop, a mnie dopadła taka ilość pracy i stresów, że już tylko odliczałam kiedy będzie kolejne badanie. Okazało się, że podwyższone ciśnienie i wymęczenie dały mi w kość i padła diagnoza, że od poniedziałku mam głównie leżeć i pachnieć 😉
Na szczęście po kilku dniach odpoczynku czuję się dobrze, wysypiam się, jem dużo warzyw i owoców, relaksuję się, dużo czytam i ogólnie leniuchuję, choć nie odpuszczam trzymania ręki na pulsie nad przygotowaniami do ślubu. Swoją drogą, nie wiedziałam, że czas wolny może tak szybko lecieć. Gotowanie obiadu, odwiedziny u rodziców, lekkie sprzątanie czy zrobienie prania nadal pochłaniają ten czas i tak się zastanawiałam jak ja to jeszcze godziłam z codzienną pracą. Ale niedawno przeczytałam, że brak czasu jest tylko brakiem priorytetów.. i coś w tym jest..