Święta, święta i po świętach. Jak było?
Ciepło, bezśniegowo, smakowicie, wyjazdowo, spacerowo, zabawnie z psem i kotem, rodzinnie i przytulnie 🙂 Kilkudniową wyżerkę czuję do dziś, na dodatek dla odmiany po pierogach i bigosach, dziś po powrocie z trasy zajechaliśmy na swojskiego kebaba. Teraz do Sylwestra szlaban jedzenia na full – ma być lekko, mało i częściej, a nie dużo i na raz..
Wigilię spędziliśmy u moich rodziców, a kilka kolejnych dni w Marcina rejonach. Był czas na pogaduszki, siedzenie przy stole, na filmy i bajki świąteczne w tv – „Cztery gwiazdki”, „Cudowne dziecko – August Rush”, „Bliźniacy”, „Święta last minute”, „Madagaskar”, „Mamucia gwiazdka”. Nadrabialiśmy brak telewizji w domu – choć wszystkie te filmy mamy już i tak oklepane.. (ale akurat opowieść z „Cudownego dziecka..” mnie urzekła, aż się wzruszyłam pod koniec).
Był czas na spacery z psem nad jeziorem i na wędrówkę po galerii sklepowej w Pile. Szaleństwo promocyjne ogarnęło chyba wszystkie markety, ale jakoś nie wierzę w obniżki 80%.. Mimo tego, kupno sukienki przełożyliśmy na styczeń, bo a nuż ceny przestaną odstraszać. Pojechaliśmy też spotkać się z Marcina kumplami i udało się zrobić wypad do pubu na piwko. A dziś jeszcze załapaliśmy się na chowanie drewna do szopki. Przydały się te ćwiczenia gimnastyczne po ostatnich szaleństwach kalorycznych.
Jeszcze pozwolę sobie na kulinarne ekscesy w noc sylwestrową i zdecydowanie wracam w styczniu na fitness! 🙂