Dla relaksu i powrotu do równowagi wybrałam się wczoraj na babskie pogaduchy do pubu. Odpuściłam nawet spotkanie z panią Moniką Szwają promującą swoją nową książkę – ale to dlatego, że mam już jej autograf i zdjęcie z nią, a „Anioła w kapeluszu” zamówiłam u Mikołaja na Święta 🙂
Z racji, że był to czwartek miałam być tylko dwie godzinki, ale tradycyjnie nie chciały mnie wypuścić i do 23 trajkotałyśmy jak najęte. Było oczywiście o facetach, o przeżyciach dni ostatnich, była herbata z syropem klonowym i świeżym jabłkiem. Było pociesznie i pocieszająco, bo w gronie dwie samotne i poszukujące wielkiej miłości panny słuchały opowieści tych bardziej doświadczonych. Może i niektórym los się skomplikował, ale jakoś w ostatecznym rozrachunku wyszło to na dobre. I dobrze. Stwierdziłyśmy, że widać tak ma być. Każdy musi swoje przeżyć, żeby docenić i dojrzeć to co wartościowe.
Efektem naszej 7 osobowej nasiadówki był pomysł urządzenia balu przebierańców w karnawale. Są namiary na fajną salę do wynajmu, jest zapał, są chęci i mam nadzieję, że uda nam się zrealizować ten pomysł.
Babska energia nam w tym pomoże, a męska siła ułatwi ustawianie stołów i transport wałówki. A kto wie, może nawet dwie panny spotkają tam swoje przyszłe szczęście 🙂
Życie toczy się dalej….