Dziś był w firmie audyt, przez co przeżyłam 6 godzin w stresie. Wszelka dokumentacja została skontrolowana, oczywiście wyłapane jakieś drobiazgi do poprawy, a na magazynach masa niedociągnięć do uporządkowania. Nie ma to jak kontrole przez które praca jest wstrzymana, a każda z nich przynosi kolejną papierkową robotę bo wymagane się następne i następne procedury i instrukcje.
Obłęd.
Po takiej akcji jak dzisiaj, gdzie cały dział i odpowiedzialność za niego spadła mi na głowę (dyrka wysłali w delegację), czułam się wykończona, a nerwy miałam napięte do ostateczności. Dlatego dobrze, że poszłam poćwiczyć, wypompowałam się na maxa ale i pozbyłam się stresu 🙂
I oby udało mi się spokojnie zasnąć.
A na sen coś dla ucha……