Wzięłam dziś sobie urlop. A co. Wolno mi 😉 Wprawdzie załatwialiśmy sprawy urzędowe, a na to zawsze trzeba trochę czasu, ale przy okazji wyspałam się, poleniuchowałam i miałam jeszcze czas na pranie i przygotowanie ryby na obiad. Przede mną wizyta u dentysty, bo skoro już się za ten temat wzięłam, to trzeba go przeprowadzić do końca. Zostały mi jeszcze trzy wizyty i powinno być wszystko dobrze. Oby na dłużej!
Jesień sprzyja chęci zadbania o zdrowie. Zimą się nie chce, a wiosną i latem czuję zew natury czyli pęd ku przestrzeniom, zwiedzaniu i wylegiwaniu się nad wodą – więc czasu brak 🙂
Kolejnym etapem po dentyście będzie odczulanie, po serii szczepień ze zwiększaną dawką alergenu, które trzeba było przyjmować raz w miesiącu przez trzy lata (pomogły na kolejne trzy, po czym problem powrócił), postanowiłam iść na biorezonans magnetyczny. Mam dwa przykłady pozytywnych efektów tej metody. Jednym z nich jest kumpel z pracy, który miał tak silne uczulenie na sierść kota, że łzawił i kichał kiedy tylko gdzieś w okolicy kot się pojawił. Po odczulaniu ma kota w domu i żyją sobie razem zgodnie. Druga jest koleżanka, która z kolei miała uczulenia pokarmowe, objawiające się głównie wysypkami na twarzy i skórze. Obecnie wcina co chce 🙂 Mam nadzieję, że i ja zwalczę wreszcie te moje pyłki traw które przeszkadzają mi wiosną cieszyć się naturą i wylegiwaniem na trawie.
W listopadzie natomiast ruszam na fitness. Postanowione. Przyklepane. Do dzieła więc!