Tyle się działo w weekend, że pomieszały mi się dni i w niedzielę okazało się, że sztafeta była już w sobotę.. Nie ma to jak zakręcenie na maxa 🙂 Zamiast więc podziwiać biegaczy pojechaliśmy odkurzyć wnętrze auta, które nosiło jeszcze ślady wakacyjnych wypraw, w postaci nadmorskiego piasku.. A później do Dorki i Grześka po bilety na Kabaret pod Wyrwigroszem, które otrzymaliśmy fartem i darmowo, bo oni nie mogli się wybrać..
Na kabarecie, pod gołym niebem, dużo ludzi i mimo, że część skeczy już widzieliśmy wcześniej to i tak dużo było śmiechu 🙂 Maurycy poświęcał się ze złamaną nogą, ale dał chłop radę! Pośpiewali, potańczyli i choć chłodno się już wieczorem robiło to rozgrzali publiczność…